“Zbudowana na szczycie skał v
recenzja gry
górujących nad Wybrzeżem Mieczy, cytadela Candlekeep…”
– Te słowa Piotra Fronczewskiego wywołują w sercu chyba każdego starego RPGowca ciepłe uczucie nostalgii i przywołują obrazy sprzed trzynastu lat, kiedy to po raz pierwszy Baldurs Gate zawitał na Polskie monitory. Słuchając tego, Gracze z całego świata jednak nie wiedzieli, że obok Fallout’a, to właśnie Wrota Baldura staną się jednym z najbardziej znanych i kultowych tytułów w świecie Role Playing Games, i że to właśnie to ta gra przyniesie prawdziwe odrodzenie tego gatunku.
Baldurs Gate: Enchanced Edition przenosi nas w ten sam świat, gdzie spędziliśmy niegdyś długie godziny szukając rozwiązania zagadki swojego pochodzenia, przenosi nas znowu na Wybrzeżu Mieczy, ale tym razem w nowej odsłonie graficznej i enginie potrafiącym sprostać nowym systemom operacyjnym oraz coraz to większym rozdzielczościom naszych monitorów. Mimo jednak postępu i rosnących wymagań, stary dobry BG nadal perfekcyjnie broni się klimatem i porywającą fabułą, dzięki którym każdy z nas może poczuć się o te kilkanaście lat młodszy. Nowi Gracze natomiast, którym robi się pranie mózgu, wmawiając, że takie Diablo III, to RPG mogą wreszcie zobaczyć jak kiedyś robiło się takie gry i co to jest prawdziwy erpeg.
Wracając jednak do tematu – dotychczas jeżeli chcieliśmy zagrać w Baldura jedynkę w wyższej rozdzielczości, to jedynym sposobem była instalacja dość popularnego moda BGTutu, który przerzucał przygodę i cały system, wraz z grafiką, z BG1 do BG2. Były z tym jednak czasami problemy, gdyż np. Khalid dostawał na starcie walkę dwiema brońmi, co przy jego niskiej sile powodowało, że dla niektórych w ogóle przestawał być atrakcyjną postacią zbrojnego ze względu na wysokie TRAK0. Ogólnie jednak mod cieszył się popularnością mimo kilku uchybień. BG EE idzie w zasadzie w tym samym kierunku, ale na każdym kroku widać, że to jednak nie dzieło fanów tylko prawdziwych profesjonalistów, którzy znają się na rzeczy i którzy wszystko gruntowanie przemyśleli.
Baldurs Gate: Enchanced Edition jest dostępny poprzez platformę Beamdog, czyli serwisu będącego czymś na kształt Steam’a. Zapewnia to możliwość automatycznego ściągnięcia najnowszych patchy, co jest szczególnie ważne, gdyż gra mimo tego, iż premierę miała mieć we wrześniu, po przełożeniu jej na koniec listopada nadal ma kilka niedociągnięć. Z drugiej strony jest to raczej cecha niż wada tytułów wychodzących w dzisiejszych czasach. Niestety oznacza to również, że obecnie niedostępna jest wersja pudełkowa gry, ale podobno w planach jest jej wydanie na nośnikach DVD.
Po odpaleniu BG:EE od samego początku widzimy, że spece z Overhaul’a zafundowali nam niezły kawał roboty. Gra nie ma najmniejszych problemów z uruchomieniem się w rozdzielczości nawet 1920×1080. Grafika jest na przyzwoitym poziomie zachowująca klimat ze starej wersji. Cutscenki zostały całkowicie przerobione. Nie mamy już do czynienia renderowanymi w 3d filmikami, tylko bardzo ładnie zrobionymi, ruchomymi obrazkami w klimacie komiksowym. Może to na początku rozczarowywać niektórych estetów bardzo przywiązanych do oryginalnego BG, ale po kilku chwilach zaczynamy zdawać sobie sprawę, że taki klimat tworzy z nową odsłoną niezłą całość. Sam interface też doczekał się pewnego resdesign’u, który najlepiej widać na Karcie Postaci. Trochę szkoda tego pergaminowego klimatu starej księgi, ale ogólnie nowy układ jest czytelny, a informacje zawarte na karcie postaci są nadal przejrzyste.
Dziennik też doczekał się nowej odsłony, ale jest tu znacznie gorzej niż na Karcie Postaci. Mimo, iż zostały wprowadzone osobne zakładki dzielące nasze questy na te zrobione i aktywne, to i tak całość jest mało czytelna i nadal występują błędy, np. informacje o zadaniach nie znikają po ich wykonaniu jeżeli nie zrobiliśmy danej rzeczy w ściśle określonej kolejności. Tak wiec nawet po odczarowaniu Melicampa, ten quest nadal widnieje w dzienniku jako bieżący jeżeli dopiero na jego końcu napotkaliśmy mężczyznę, który opowiada o swoim spotkaniu z gadającym kurczakiem. Nie jest to wielka wada, ale może ona wprowadzać w zakłopotanie nowych Graczy szukających zakończenia zadania, za które już w całości dostali doświadczenie. Mapa jest również udoskonalona na modłę tej z BG2, zatem można na niej wprowadzać własne markery, co daje nam często jeszcze lepszą orientację w terenie i pozwala pamiętać o ważnych rzeczach. Przyda się to szczególnie w miastach nowym Graczom.
Wprowadzono też kilka usprawnień w samej rozgrywce. Ulepszono znacznie AI postaci i już nie tak często błądzą one w korytarzach, jednak nadal pojawiają się sytuacje, że ktoś próbuje dobiec do wroga z drugiej linii i zamiast obejść postać z drużyny już walczącą z potworem, to blokuje się na niej i obserwuje walkę zza jej pleców. Automatyczne skrypty też pozostawiają na dzień dzisiejszy sporo do życzenia, gdyż często się zdarza, że łucznik postanawia, że lepiej mu będzie strzelać we wroga, jak podejdzie do niego na bezpośredni dystans i dopiero wtedy zaatakuje. Można jednak temu zaradzić ustawiając łucznikowi standardowy skrypt agresywnego wojownika, ale nie o to przecież chodzi.
Inwentarz praktycznie pozostał taki sam, ale tym razem oglądamy go z dodatkowym elementem informacyjnym gdzie od razu wyliczanie jest nasze TRAK0 na bazie skillów, broni magicznej i cech. Powiększono także ilość pocisków jaka postać ma do dyspozycji w jednym kołczanie zatem już nie trzeba tak często przeładowywać strzał z inwentarza. Wprowadzono również bardzo ułatwiające zabawę przedmioty do przechowywania jak np. znane z BG2 woreczki na kamienie czy torba na napoje.
System AD&D, na którym opiera się cała mechanika, jest zaciągnięty w całości z BG2. Czyli możemy już wybierać style walki i spore ilości różnorakiej broni. Już nie tylko Lekkie Miecze i Ciężkie Miecze. Pojawiają się nawet bronie ninja, półtoraki, dwuręczne i katany. Jednak pod tymi ostatnimi kryje się poważny problem. Znany z BG2 przypis przy biegłości ( który tutaj tez się powtarza), że ”
magiczne katany są bardzo rzadkie”
, tutaj odnosi także do tych niemagicznych. Dlaczego? Zaczynając w Candlekeep u Winthropa możemy kupić katanę niemagiczną. Nowy Gracz nie wiedząc, co się może stać w BG z jego niemagiczną bronią nieświadomie będzie brnął zadowolony, aż przydarzy mu się wypadek związany z problemami w kopalniach Nashkel. A potem jest naprawdę poważny, bo ani u kowala w Beregoście, ani Pod Pomocną Dłonią, ani w Nashkel nie można kupić nawet zwykłej katany. Czyżby brzuchaty Winthrop był lepszym płatnerzem niż Grzmiący Młot z Beregostu?… I co dalej począć? Zaczynać rozwijać biegłości w innych broniach czy męczyć się inną bronią z minusami za brak biegłości w nich mając nadzieję, że z nieba spadnie nam upragniona katana? To dosyć poważny problem i mam nadzieję, że twórcy coś z tym zrobią.
Z reszty nowości w stosunku do BG1 mamy do dyspozycji całkiem nową przygodę – The Black Pits. Twórcy wrzucają nas do siedziby Duregarów zdobytej przez potężnego maga mrocznych elfów, gdzie toczą się walki gladiatorów organizowane wbrew woli zniewolonych zawodników. Zaczynamy tworząc sobie nową drużynę od zera lub wybieramy z już stworzonych postaci i zaczynamy przygodę. Doświadczony gracz już na etapie tworzenia drużyny będzie w stanie stwierdzić o co głównie chodzi w Black Pits, gdyż w predefiniowanej drużynie brakuje złodzieja. Nie zdziwi to raczej nikogo, gdyż walki toczą się na niewielkiej arenie, gdzie trudno się ukryć i skorzystać z ciosu w plecy. O żadnych pułapkach na arenie z małym wyjątkiem też nie ma mowy, zatem osobiście odradzam tą postać jako członka drużyny i stąd też pewnie mała sugestia twórców. Z osobistych obserwacji najlepiej spisuje się drużyna złożona z przynajmniej dwóch wojowników, dwóch postaci walczących z dystansu i maga lub magów. Kapłan też raczej nie do końca się przydaje, gdyż walk z nieumartymi jest niewiele a po każdej jesteśmy automatycznie leczeni, wskrzeszani i wypoczęci. Zgadza się – wskrzeszani, gdyż walki toczą się na zasadach Last Men Standing. Co do zalecanego maga lub magów i ich taktyki to na początku rewelacyjnie spisują się czary obszarowe – Śliskość, Pajęczyna czy Śmierdząca Chmura, gdyż niewielki teren na którym toczą się walki gwarantuje, że ktoś wdepnie w naszą niespodziankę i często też możemy objąć czarem całą wrogą drużynę. Po każdej walce dostajemy złoto i doświadczenie. Za złoto możemy kupować od lokalnych sklepikarzy przedmioty, przed następną walką.
Co pięć walk, a jest ich w sumie piętnaście fabuła się trochę rozwija, a towary sklepikarzy zyskują na jakości. Właśnie – fabuła… Cóż, na starcie przygody trochę brakuje jakiegoś wstępu i czujemy się dość podobnie jak na początku w BG2 w lochach Irenicusa wyrwani z rzeczywistości. Nie przeszkadza to jednak cieszyć się przygodą. Po walkach awansujemy bardzo szybko, także sama przygoda abstrahując od fabuły może ułatwić Graczom zaplanować rozwój postaci, gdyż na końcu przygody każda postać w nawet 6cio osobowej drużynie ma wysoki level ( koło 9tego ), a dzięki bardzo bogatemu asortymentowi u sprzedawców, możemy naprawdę zobaczyć jak w głównej przygodzie spisywałaby się nasz PC. W końcowej scenie tej przygody czeka nas jednak spore niedomówienie co do tego się dzieje dalej i gdzie się znajdujemy, zatem możemy spodziewać się jakiejś kontynuacji wątku. Przejście całej przygody zajmuje około 4 godzin i gra się dość przyjemnie. Można zatem powiedzieć, że Black Pits jest ciekawym dodatkiem do głównej przygody, a także fajną możliwością zaplanowania rozwoju postaci przed wyruszeniem na Nadbrzeżny Trakt.
Z nowych postaci w BG:EE pojawia się dziki mag – Neera, mroczny paladyn Dorn i mnich Rassad. Bohaterowie Ci są przejrzyści i mają ciekawe osobowości. Dodatkowo spotykamy ich dosyć wcześnie, zatem mamy spory wpływ na ich rozwój co dodatkowo uatrakcyjnia rozgrywkę. Mamy nawet na przykład nową lokację, gdzie może znajdować się inny dziki mag mogący pomóc młodej adeptce Neerze kontrolować swoje zabójcze moce. Ogólnie miły dodatek, żeby wprowadzić nowe postacie w znany już niektórym świat.
Podsumowując, za Baldurs Gate’a Interplay dostał zasłużone nagody i uznanie Graczy. Za BG:EE – Overhaul dostaje ode mnie oklaski za wyjście naprzeciw potrzebom wszystkich starszych fanów chcącym znowu poczuć klimat najlepszego fantasy RPG wszechczasów. Chwali się brak przerostu formy nad treścią jak to często bywa z remake’ami i dodawania zbędnych elementów, mogących zepsuć finalne odczucie. Autorzy podeszli poważnie do tematu i postawili na siłę oryginalnego tytułu posypując to mistrzowskie dzieło odrobiną cukru w postaci nowych NPC’ów, a Black Pits jest przysłowiową wisienką na wierzchu.
trzy godziny losowania i można zaczynać;-)
Baldurs Gate:Enchanced Edition to obowiązkowa gra dla każdego, kto wychował się na starszych erpegach i chce poczuć nostalgię za swoimi korzeniami. Natomiast dla nowych Graczy ostateczna i nienaruszalna definicja porządnie zrobionego RPG’a, których coraz mniej w naszych, zepsutych konsolowymi banałami czasach. Sukces BG:EE będzie odpowiedzią na pytanie, czy dzisiejsze nowe koncepcje cRPG będą kiedykolwiek w stanie wyprzeć standardy narzucone przez twórców kilka lat wstecz. Jeżeli zagracie w BG:EE to na pewno poznacie odpowiedź.
Michał Barczyk