Nie mają gór pieniędzy na reklamę. Nie wypuszczą na rynek telefonu, który zyliardem rdzeni, gigaherców, cali, pikseli i megapikseli doprowadzi sprzętowych onanistów do spazmów pożądania. Nie zapewnią większej liczby aplikacji czy choćby wszystkich tych, które ma konkurencja. A więc, RIM, z czym do ludzi?!
No właśnie z ludźmi. To ludzie – rzesza wiernych, oddanych fanów. Poddanych, którzy wciąż kochają swoją królową nawet wtedy, gdy nie wydaje się już taka władcza, piękna i potężna. To właśnie ci ludzie, ludzie którzy używali BlackBerry od lat, którzy kojarzą tą markę z solidnością, niezawodnością i wygodą, którzy czują się z nią swojsko, oni mają szansę stać się zarodkiem nowej armii, na czele której RiM ruszy odbijać to, co jej obca przemoc wzięła.
Powiecie – “to samo mówili o Nokii”. Powiecie – “Finowie też mieli swoją armię fanów, na którą liczyli planując swoją własną Kontrofensywę Ostatniej Szansy. I gdzież ta armia jest teraz? No gdzie?” Macie rację. Jest jednak jedna bardzo poważna różnica. Jeżynowa Królowa nigdy, przenigdy nie zdradziła swoich poddanych. Jak na pewno pamiętacie, zarówno z mojej bajki, jak i z życia, zawsze pozostała wierna, decydując się walczyć o własnych siłach, zamiast szukać obcej pomocy.
Fani Nokii mogli poczuć się oszukani i zdradzeni a developerzy zostawieni na lodzie, bo przejście na Windows Phone było dla Fińskiego koncernu nowym startem, całkowitym praktycznie zerwaniem z przeszłością. Tymczasem BB10 od RIM to krew z krwi i kość z kości starszych systemów. Owszem, ma radykalnie zmieniony interfejs. Owszem, “pod maską” siedzi zupełnie nowe jądro, a cały system pełen jest zupełnie nowych i całkowicie przebudowanych funkcji, ale jeśli używałeś kiedykolwiek “jeżynek”, to w przypadku BB10 nie będziesz miał problemów z ustaleniem ojcostwa. I szybko poczujesz się u siebie.
Oczywiście, RIM zadbał też o inne niezbędne do sukcesu elementy. BB10 to solidny, elegancki, przemyślany system z licznymi unikalnymi funkcjami. Środowisko developerów jest zmobilizowane, a najważniejsze aplikacje już powstają. Kanadyjczycy mają też wsparcie operatorów, którzy mają zapewnić odpowiednią dostępność urządzeń. Ale choć logistyka, skuteczna broń i zapas amunicji są niezmiernie ważne, wojnę wygrywają (lub przegrywają) żołnierze.
Muszą tylko mieć plan. Myślę, że tak wygląda plan Kanadyjczyków.
Ofensywa RIM-owa
Aby wchodzący na rynek system odniósł sukces, potrzebna jest początkowa krytyczna masa użytkowników, którzy sprawią, że urządzenia z nowym OS-em będą widoczne oraz będą pojawiały się nowe aplikacje. Tym zajmą się kryjący się po metaforycznych lasach “partyzanci”, “ideologiczni” fani BlackBerry, którzy nigdy nie przestali używać Jeżynek. Jak już pisałem, nie tylko nie mają powodów, żeby odsunąć się od RIM, ale zachęceni postawą firmy w kłopotach z pewnością czują się z nią jeszcze mocniej związani – z pewnością rzucą się do sklepów po nowe modele i zaczną o nich dużo i głośno mówić.
Następnym etapem będzie odbicie z rąk wroga “jeńców”. “Jeńcy” to użytkownicy, którzy kiedyś używali BlackBerry i uważali się jeśli nie za fanów, to przynajmniej sympatyków tego systemu. Było im z nim dobrze, aż przyszedł czas, kiedy zostali zmuszeni do porzucenia BlackBerry ze względu na okoliczności: brak nowych modeli w ofercie operatorów, brak takich czy innych potrzebnych funkcji, czy wreszcie presję otoczenie (trzeba przyznać, że inni producenci nie żałowali sobie, jeśli chodzi o nabijanie się z BlackBerry i jego użytkowników…). Bardzo możliwe, że kiedy “jeńcy” zobaczą (w dużej mierze dzięki działalności “partyzantów”), iż BB wróciło do gry i oferuje wszystko to, czego potrzebują, uciekną z jabłkowych i androidowych obozów, żeby dołączyć się do jeżynowej armii.
Realizacja dwóch pierwszych etapów kampanii powinna dać BB10 zaczątek armii – jeśli wszystko pójdzie tak, jak życzyliby sobie generałowie RiM, zarówno wśród “partyzantów” jak i powracających “jeńców” znajdzie się wiele osób odpowiedzialnych za zakupy lub pion IT w mniejszych lub większych firmach, którzy pomogą w odbudowie tradycyjnej korpo-fortecy Jeżynki. W zasadzie powodzenie dotychczasowych stadiów planu ma szanse dać RIM dostatecznie dużą bazę użytkowników, żeby zapewnić przetrwanie firmy, a być może nawet ustabilizować pozycję trzeciego mobilnego systemu operacyjnego (którą w tej chwili BB wytrwale traci). To realne. Ale co dalej?
Jeżyny w okopach
Kolejnym krokiem musiałoby być przystąpienie do otwartej walki – przekonywania użytkowników, którzy zdecydowali się na Androida czy iOS, że dokonali złego wyboru, czy raczej, że teraz mogą wybrać lepiej. To będzie bardzo trudne, bo choć BB10 jest bardzo interesującym systemem i pod oferuje wiele unikalnych rozwiązań, nie ma tu “killer features”, które dramatycznie różnią go od reszty. (Prawdę mówiąc, nie jestem w stanie wyobrazić sobie, co dziś mogłoby być taką funkcją – cóż, gdybym mógł, opatentowałbym to a następnie żył jak król z procentów od kasy, jaką zapłaciliby mi najwięksi producenci…) Tak więc po początkowym mocnym uderzeniu nastąpi wojna pozycyjna, długotrwała i trudna, pełna mozolnego przesuwania linii frontu o parę punktów procentowych udziału w rynku na rok.
Nie podejmuję się odgadywać jej ostatecznego wyniku, ale jestem pewien, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, RIM będzie toczył ją już jako firma, której nie grozi nagłe zniknięcie z rynku.