Serce aparatu to 12-milionowa matryca CMOS BSI typu 1/2,3 cala, natomiast rolę mózgu pełni wydajny procesor obrazowy TruePic VI (stosowany nawet w topowym bezlusterkowcu tej firmy: OM-D E-M5). Dzięki temu aparat bez problemu rejestruje zdjęcia nawet w czułości ISO 6400 czy filmy Full HD. Mało tego, jeśli zmniejszymy rozdzielczość do HD, można nawet rejestrować wideo z częstotliwością 120 kl./s.
Najciekawsze wydaje się jednak “oko” aparatu, czyli wielce obiecujący 5-krotny zoom o ogniskowych 26–130 mm (w przeliczeniu na format małoobrazkowy). Co w nim takiego niezwykłego? Maksymalny otwór przysłony: f/1,8–2,7. Mało jest aparatów, które oferują obiektywy z podobną “jasnością”, zwłaszcza jeśli chodzi o najdłuższą ogniskową ich obiektywów.
Na tylnej ściance znajduje się umieszczony na stałe dotykowy ekran LCD o rozdzielczości 921 000 subpikseli. Zdjęcia zapisywane są na kartach SDXC/SDHC/SD, a wśród ciekawych możliwości aparatu warto wymienić
zestaw 11 Filtrów Artystycznych: Przetwarzanie Crossowe, Diorama, Dramatyczna Tonacja, Delikatna Sepia, Ziarnisty Film, Linie konturów, Tonowanie światła, Jasny i lekki kolor, Fotografia otworkowa, Pop Art oraz Zmiękczona ostrość.
Olympus XZ-10 cena: nie jest jeszcze znana oficjalna polska cena tego modelu, ale na rynku brytyjskim aparat ma kosztować ok. 350 funtów (w przeliczeniu: ok. 1700 zł). Realna cena – już nie bezpośrednio po premierze – powinna być jednak zauważalnie niższa…