Bezpośrednim przeciwieństwem teatru jest kino. To współczesne, hollywoodzkie, jest aż do nudności doskonałe pod względem technicznym, zresztą nie ma się co dziwić, skoro aktorzy są już potrzebni głównie do wywiadów i odbierania Oskarów – resztę zrobi się bez problemu w studio komputerowym. Pod względem dopracowania kino przewyższa zatem teatr jakiś milion razy, ale… może dlatego współcześnie ludzie nadal kochają teatr. Śmiem nawet twierdzić, że dzięki perfekcyjnie wymuskanym filmom kochają go nawet jeszcze bardziej.
Albo szczęśliwym zbiegiem okoliczności na całej ulicy, nieco powyżej głów osób uczestniczących w pogrzebie, zamontowane były lampy studyjne, albo też fotograf mocno popracował nad obróbką tego zdjęcia. Moim zdaniem zbyt mocno – wygląda ono raczej (z całym szacunkiem dla tematu zdjęcia) jak kadr z gry komputerowej.
Piszę o tym, bo… współczesna fotografia coraz mocniej przypomina film. Każdego roku staje się jeszcze bardziej perfekcyjna technicznie, bo trzeba uczciwie przyznać, że współczesne aparaty cyfrowe oferują możliwości, o których nie śniło się fotografom nawet kilka lat temu. Ustawianie ostrości jeszcze nigdy nie było tak szybkie, możliwość fotografowania przy słabym oświetleniu – tak banalnie prosta, a zarejestrowanie kilku lub nawet kilkunastu tysięcy klatek z jakiegoś wydarzenia czy projektu – tak łatwe.
Jeszcze bardziej zmieniło się jednak co innego – świadomość fotografów, że obróbka graficzna zdjęcia jest naprawdę istotna. To już nie te czasy, w których korzystanie z Photoshopa było źle widziane albo ograniczało się do kadrowania i ewentualnego wyostrzenia obrazu. Współczesna fotografia bardzo mocno wróciła do ciemni, z tym że teraz jest to oczywiście ciemnia cyfrowa. Tam odbywa się “wywoływanie” obrazu – często skomplikowane, praco- i czasochłonne. Ale przynoszące niesamowite efekty!
W tym momencie należałoby chyba uśmiechnąć się i zapewnić wszystkich, jaki jestem szczęśliwy, że istnieje cyfrowa obróbka obrazu. Ale jakoś nie jestem. Jakoś chce mi się marudzić, gdy patrzę na te perfekcyjne obrazki przypominające raczej renderowane kadry z gry komputerowej. Czyżby zaczęła obowiązywać poetyka reklamy, przedstawiającej rzeczywistość upiększoną, podkolorowaną i ogólnie “wyciągniętą” przez fotografo-grafika? Rzeczywistość nierzeczywista.
Wśród komentarzy pojawiają się głosy, że nikt z fotografów, którzy znają tamte tereny (środkowa Afryka) nigdy nie widział tam takiego koloru nieba “na żywo”. Za to po dodaniu kilku filtrów w Photoshopie już tak. Na pewno dzięki obróbce zdjęcie wygląda bardziej dramatycznie i oryginalnie. Ale mniej prawdziwie.
Nudzą mnie takie doskonałe zdjęcia. Zdjęcia tak piękne, że w nie zwyczajnie nie wierzę, zupełnie tak samo jak w efekty komputerowe w hollywoodzkich przebojach kinowych. Wolałbym… nieco teatru. Nie odkrywam tu żadnej Ameryki – już od lat przy okazji różnych konkursów fotograficznych słychać głosy, że dobrze byłoby mieć możliwość obejrzenia zwycięskich fotografii w formie maksymalnie zbliżonej do “surowej”. Nie musi to być pełny plik RAW, wystarczy jakiś zrobiony przez szacowne jury jego nieduży podgląd w formacie JPEG. Tak, aby dało się ocenić, ile jakiś kadr zawdzięcza fotografowi, a ile grafikowi, nawet jeśli obie osoby są szczęśliwie jednością. I wtedy będzie można szczerze jakieś zdjęcie podziwiać: za świetny kadr, za znalezienie się w odpowiednim miejscu i czasie, za umiejętność dostrzeżenia czegoś niesamowitego. Albo też… za pomysłową, perfekcyjną obróbkę graficzną – to też jest przecież godne podziwu.
W tym momencie też oczywiście możemy twórcę zdjęcia podziwiać, ale… za co?