CODE
(Creative Output Development).
Very Little Monsters
to ich debiutancki projekt, którym pragną podbić światowy rynek. Czy im się to uda? Chciałabym napisać, że mocno w to wierzę – w końcu za rodaków należy trzymać kciuki – ale z drugiej strony, po przetestowaniu gry widzę, że do jakości dorównującej powyższym tytułom jeszcze jej trochę brakuje.
Very Little Monsters jest grą logiczną
, w której przejmujemy kontrolę nad wybranym kolorem tytułowych stworków (czerwony lub niebieski). Naszym zadaniem jest zdominowanie planszy, czyli przewyższenie przeciwnika liczbą posiadanych jednostek. Plansza złożona jest z heksów, a akcje podzielone są na tury. W jednej turze możemy zaznaczyć danego potworka i zdecydować, czy ma on się sklonować na pole przylegające, czy przeskoczyć na obszar dwa pola dalej. Jeśli wykonując taki ruch staniemy obok pola zajmowanego przez przeciwnika – ten zmieni kolor i zostanie wcielony do naszej drużyny. Musimy zatem grać tak, by starać się przewidzieć następne ruchy przeciwnika. AI jest tutaj na tyle wysokie, że rozgrywka na normalnym poziomie trudności potrafi stanowić wyzwanie, co jest największą zaletą tej gry. 18 plansz (więcej poziomów zostanie dodane w późniejszym czasie) na poziomie łatwiejszym natomiast można przejść spokojnie w godzinkę. Na szczęście grę można kontynuować w trybie dla dwóch graczy (do wyboru są te same plansze, które odkryliśmy w trybie single player) co sprawia, że praktycznie nigdy się ona nie kończy.
To co w Very Little Monsters mnie zawiodło to grafika i słabe urozmaicenie rozgrywki, które sprowadza się praktycznie tylko do innego układu plansz. Brakowało mi tu chociażby “przeszkadzajek”, które blokowałyby losowo pola, lub jakichś bonusów, które mogłyby dać tymczasową przewagę nad przeciwnikiem. I chociaż gameplay i same zasady gry są dobre, to jednak gra szybko się nudzi i szczerze mówiąc jakoś nie ma ochoty się do niej wracać. W kwestii audio-wizualnej jest słabo. Zdecydowanie wolałabym dwuwymiarowe lecz ładnie rozrysowane potworki niż to co widzicie na screenach i materiale wideo. Rozumiem też ogólny pomysł na zabawną i kolorową stylistykę, jednak taki dobór barw i ich wysoki kontrast jest bardzo męczący dla oczu, zwłaszcza, gdy gra się w ciemnym pomieszczeniu. Do tego dochodzi irytująca wręcz oprawa audio. Odgłosy potworków przy każdym ruchu są męczące i po paru minutach trzeba je po prostu wyłączyć. Szkoda, że twórcy nie pokusili się o jakieś delikatne tło muzyczne z możliwością wyłączenia powyższych odgłosów. Niezrozumiała jest także dla mnie historia, którą przedstawia parę slajdów… Jeśli niebieskie potworki chcą odzyskać magiczny kryształ, który zabrały im czerwone, to po co twórcy w ogóle dają możliwość sterowania czerwonymi potworkami, które w domyśle są “złe”? To tak jakby w Angry Birds gracz mógł sterować świniami…
Być może w późniejszym okresie CODE w jakiś sposób urozmaici rozgrywkę. Z pewnością zostaną dodane plansze w nowych lokacjach. Ale mimo mojego optymizmu jaki zawsze kieruję w stronę młodych twórców uważam, że VLM nie będzie w stanie sprostać rosnącym oczekiwaniom graczy smartfonowych. Patrząc pod kątem debiutu firmy nie jest jednak tak źle – mam nadzieję, że twórcy przyłożą się trochę bardziej w kwestii oprawy wizualnej w przyszłości i wyciągną odpowiednie wnioski.
Ocena: 60/100
Plusy:
+ Łatwo przyswajalne zasady gry
+ Tryb dla dwóch graczy
+ Wysokie AI
Minusy:
– Mała różnorodność rozgrywki
– Irytująca oprawa audio
– Zbyt kontrastowa grafika (do tego jej jakość, ale to zostawiam już w kwestii gustu)
– Krótki tryb single player (18 plansz)