To może się skończyć medialną katastrofą. Jeden z pracowników studia Maxis (chcący zachować anonimowość) skontaktował się z redakcją serwisu Rock,Paper,Shotgun i wyjaśnił, że serwery wcale nie wykonują tak wielkiej pracy, by ich odłączenie kolidowało z pracą samej gry. Granie offline byłoby zatem jak najbardziej możliwe, jest to tylko kwestią paru przeróbek technicznych:
“Sewery nie wykonują żadnych obliczeń symulacji miasta, w które grasz. Działają wciąż jak zwykłe serwery, umożliwiając wymianę informacji między graczami, przechowują zapisane dane w chmurze, komunikują się z Originem itd. Ale dla samej rozgrywki nie robią niczego. Nie mam pojęcia dlaczego przekazywane są błędne informacje. Być może Bradshaw (szefowa studia) źle coś zrozumiała, lub została sama wprowadzona w błąd – w innym przypadku nic z tego nie rozumiem” – powiedział pracownik Maxis.
Mało tego, wiele osób w tym dziennikarze z Kotaku i Markus Persson mogli grać przez kilkanaście minut w SimCity, w chwilach, gdy padły wszystkie serwery. Pracownik studia wyjaśnia, że system Glassbox jest tak skonstruowany, by zapytania o aktualizacje serwera były wysyłane regularnie co kilka minut. Czas w jakim serwer odpowie na zapytanie całej kolejki niekiedy trwa chwilę, a niekiedy znacznie dłużej. A skoro można grać offline przez taki czas, to najwyraźniej podłączenie do sieci wcale nie jest tak niezbędne… Ciekawe, co na to EA.