I czytamy dalej:
Do hali poznańskich targów dojechaliśmy w piątek, akurat w momencie, w którym oblężone przez uczestników, padły serwery Pyrkonu, uniemożliwiając uzyskanie akredytacji. Organizatorzy, stając na głowie, robili wszystko, żeby otwarcie Pyrkonu nie przypominało premiery SimCity i, całe szczęście, stanęli na wysokości zadania.
Po rozstawieniu naszego stoiska w części komputerowej, szukałem każdej wymówki, żeby zostawić Bartka, który co chwilę musiał tłumaczyć, że ten stary komputer, na którym każdy chciał zagrać to Amiga 600 i Piotra, naszego dyrektora artystycznego, który cierpliwie odpowiadał na wszystkie pytania dotyczące grafiki komputerowej i zobaczyć co w tym roku miał do zaoferowania Pyrkon. Było tego (o wiele za) dużo.
Niezależnie od tego, czy na Pyrkon wybrałeś się jako fan fantastyki, cosplayer, fanatyk planszówek, gracz komputerowy, kolekcjoner, fan Gwiezdnych Wojen, członek bractwa rycerskiego, zawodnik juggera, czy miłośnik otaku – bez problemu można było znaleźć podobnych sobie wariatów i już wspólnie dyskutować o wyższości jednej pasji nad drugą.
Nas oczywiście interesowały najbardziej gry komputerowe i tematy z nimi związane. Największą popularnością wśród uczestników cieszyły się oczywiście turnieje w Starcrafta 2 i League of Legends. Oba zorganizowane profesjonalnie, ze świetnymi komentatorami i transmitowane na żywo potwierdzają moje przewidywania, że e-sport staje lawinowo zyskuje na popularności. Mam nadzieję, że za rok zestaw rozszerzy się na przykład o Dotę 2 i Counter Strike: Global Offensive, ale to już tak na marginesie. Oprócz rozgrywek turniejowych, uczestnikom udostępniono stoisko z grami retro, gdzie można było pograć w takie hity jak Pong, Duke Nukem 3D, Mario Karts, pierwszego Wolfensteina, czy Dooma. Amiga 600, która stała na naszym stoisku stanowiła godną konkurencję, a odpalona Galaga cieszyła się taką popularnością, że po dwóch dniach, pamięć w leciwej maszynce do grania zaczęła się przegrzewać na tyle, że musieliśmy dać jej nieco odpocząć.
Oprócz tego, pograłem chwilę w najnowsze produkcje naszego polskiego studia Artifex Mundi, które planuje prawdziwą wiosenną ofensywę i już wkrótce wypuści aż 6 nowych tytułów (w tym 4 własnej produkcji)! Więcej czasu na przedpremierowe testy dwóch tytułów miała Sylwia, zatem jeśli chcielibyście przeczytać coś więcej o steampunkowym Clockwork Tales: Of Glass and Ink i detyktywistycznej opowieści 9 Clues: The Secret of Serpent Creek, kliknijcie tutaj.
Ostatni akapit o grach komputerowych na Pyrkonie należy się w pełni Blakc Eye Games Ltd, którzy robią co mogą, żeby skończyć prace nad pierwszym polskim MMO: Gloria Victis. “Pot, krew i łzy” to hasło, które przyświeca wszystkim osobom tworzącym pierwsze polskie MMO. Nie śpią po nocach, ich życie rodzinne przestało praktycznie istnieć, jednak twórcy Glorii nie poddają się i wciąż tworzą coś, co zapowiada się na jedno z najbardziej rozbudowanych i najfajniejszych gier MMO o jakich słyszałem. Rozwinięcie tematu zostawiam sobie na osobny tekst, który będziecie mogli przeczytać już niebawem.
Powyższy opis to zaledwie ułamek tego, co udało mi się zobaczyć na Pyrkonie. Niestety, z braku czasu nie udało mi się odwiedzić jakiejkolwiek prelekcji, których liczba i tematyka była imponująca. Jednak nawet bez tego, już w piątek doszedłem do wniosku, że cały konwent powinien trwać co najmniej tydzień.
Dla fanów Gwiezdnych Wojen najciekawszymi miejscami były stoiska Polskiego Garnizonu 501 Legion, gdzie każdy mógł zrobić sobie fotkę ze szturmowcami imperium, dowiedzieć się w jaki sposób samemu wykonać zbroję szturmowca i podyskutować o przyszłości ukochanego uniwersum. Drugie stoisko, przy którym dostałem ślinotoku prowadzone było przez braci: Marka i Adama Kuleszów, którzy od lat zajmują się budowaniem najlepszych modeli broni i statków kosmicznych z Gwiezdnych Wojen.
Świetnie zaprezentował się również polski klub dorosłych fanów klocków Lego – LugPol. Pomysły, oraz wykonanie niektórych modeli i makiet były na tyle świetne, że zacząłem rozważać zakup kilku zestawów klocków. Jednak doszedłem do wniosku, że niestety zabraknie mi czasu na kolejne hobby…
Oprócz tego, uczestnicy Pyrkonu mogli wydać swoje ciężko zarobione pieniądze na niezliczoną liczbę gadżetów, koszulek, planszówek, karcianek, ręcznie robioną biżuterię, plakaty, czapki C’thulhu.. itd.
No i oczywiście, najlepiej prezentujący się na zdjęciach element Pyrkonu – Cosplaye, to coś niesamowitego. Powyżej prezentujemy mały wycinek wspaniałych pomysłów na stroje, które można było podziwiać przez trzy dni trwania konwentu.
Pyrkon i poznani na nim ludzie naładowały nam akumulatory na cały rok i utwierdziły w przekonaniu, że fajnie jest mieć jakąś nieszablonową pasję. Ja przy okazji wydałem fortunę na gadżety, książki i koszulki, przez co do końca miesiąca skazany jestem na dietę składająca się z ziemniaków, pyr i kartofli, ale mówi się trudno. Mam nadzieję, że za rok będzie jeszcze lepiej.