Co innego, jak do niej mrugniemy… 😉
Wszystko zaczęło się od udostępnienia kodu źródłowego do oprogramowania sterującego Google Glass. Internauci przeglądający listę dostępnych opcji szybko znaleźli ciekawe sformułowania, takie jak:
”
EYE_GESTURES_WINK_ENABLED”
“EYE_GESTURES_WINK_DISABLED”
“EYE_GESTURES_WINK_CALIBRATION_SUCCESS”
“EYE_GESTURES_WINK_CALIBRATION_FAILURE”
“EYE_GESTURES_WINK_TAKE_PHOTO
”
Wygląda więc na to, że Google przewidziało sporadyczną potrzebę wyzwolenia migawki w sposób dyskretny, bezgłośny – właśnie za pomocą mrugnięcia.
Pojawia się jednak inny problem – normalny człowiek co pewien czas i tak mruga oczami (podobno średnio 25 razy w ciągu minuty), więc jeśli za każdym razem wykonywane będzie zdjęcie, to pod koniec 16-godzinnego dnia będziemy mieli jakieś 24 tysięcy fotek. SPORO. Rozwiązaniem ma być kalibracja, pozwalająca odróżnić mruganie od “mrugania znaczącego” (w języku angielskim jest to różnica pomiędzy czasownikiem “to blink” a “to wink”, polski jest pod tym względem nieco uboższy).
No i wszystko fajnie. Prawie. Bo jak na widok ładnej dziewczyny będziemy musieli przymykać jedno oko nie na “mgnienie oka”, ale na dłużej (np. sekundę), to cała idea dyskretnego fotografowania traci rację bytu. Chyba że… będziemy ją przekonywać, że “mrugaliśmy znacząco” właśnie do niej.