A potem powstał internet, który wywrócił do góry nogami tak naprawdę wszystko. Nasze spędzanie czasu, granie, słuchanie muzyki, prace – jednym słowem wszystko. Dostęp do wszystkiego jest na tyle łatwy, że niemal każdy ze średnim łączem może obejrzeć festiwal na żywo wyświetlany na platformie youtube. Nie płacąc przy tym nic (miejmy nadzieje, że jak najdłużej) i ciesząc się z tego, że możemy być w kilku miejscach naraz. Cytując moich kochanych artystów z Dwa Sławy, którzy z zabawy słowem powinni zrobić sport narodowy:
Klipy kręcisz aparatem, zdjęcie telefonem zrobisz.
Dzwonisz komputerem, to nie mieści się ziom w mojej głowie.
Zbyt długo internet był wolny i nie miał “władcy”, tak więc narodowe instytucję chcąc nie chcąc musiały nadążyć za postępem i zniewolić w pewien sposób tą zgraję – muzykę, filmy fikane, tajne “dokumenta” i wiele innych mniej lub bardziej potrzebnych rzeczy. Jak to w życiu bywa, idea słuszna tylko wykonanie niezbyt poprawne. Wolałbym bardziej łapać wirusy na każdej nowej stronie nie odkrytej przez innych użytkowników internetu, niż żebym musiał oddawać dużo poufnych danych do prywatnych organizacji. Przecież, jak nie chce ich oddawać, to nie ma przymusu nie trzeba używać przeglądarki, facebooka i innych. Przymusu może nie ma, ale inaczej jest ciężej.
Przypadek opowiedziany, mi przez znajomego zakładam, że autentyczny na tyle na ile mi go opowiedział. Pewna pani na rozmowie o pracę dostała pytanie czy ma swoje konto na popularnym portalu społecznościowym, odpowiedziała przecząco, po czym została wydalona z rozmowy za nieposiadanie konta “u Zuckerberga”. Nie mam pojęcia na ile to prawda, na ile nie. Jednak to pokazuje jak łatwo żyć w dzisiejszych czasach poza głównym obiegiem (nie lubię słowa mainstream jak i każdego innego angielskiego w polskim).
Tak więc czy kopiowanie muzyki, programów i wszystkiego o czym możemy sobie zamarzyć a jest dostępne na sieciach p2p i jednocześnie przesyłanie dalej jest nielegalne? Tak, choć osobiście wolałbym, żeby mój komputer był jedynie moją sprawą. Niemal każdy skorzystał kiedyś z torrentów, kaazy czy “osiołka”. Kupować płyty dla siebie zacząłem kupować o tyle niedawno o ile znalazłem jakiekolwiek źródło dochodu, choćby małe, ale stałe – studentowi z małego miasta nie jest łatwo. Nie z poczucia winny, ale z chęci wsparcia artystów, przy okazji kilku innych osób, ale “business is business” i każdy chce zarobić.
Jeżeli spotkacie artystę muzyka, który naprawdę robi muzyka z pasji i zupełnie nie obchodzą go pieniądze to dajcie mi znać. Każdy robi to dla pieniędzy, to zawód jak każdy inny, tylko bardziej widziany przez innych.
Może gdybym zarabiał jakieś pieniądze na swoich “dziełach” muzycznych to inaczej bym patrzył na prawa autorskie, jednak teraz myśle, że internet otworzył najlepsze i najłatwiejsze narzędzie do promowania własnych, wytworzonych rzeczy, a wielkie koncerny jednym machnięciem łapki skutecznie go “zgasiły”. Na szczęście kilka osób zauważyło to i w ten sposób mamy muzykę na spotify, soundcloud, innych serwisach i w końcu na youtube. To co mnie osobiście boli, to brak odpowiednika choćby bandcamp w Polsce, chciałbym zarobić na polskim podwórku i dodać kilka procent od siebie, żeby udać, że chciałbym zatrzymać rosnący dług. Jednak takie coś po prostu nie istnieje. Nie chce sprzedawać muzyki na krążkach, jestem na to za mały i mam za mało znajomości. Chce się wypromować w “internetach” jednak nic z tego raczej nie będzie, poza tym robić muzykę nie popularną w Polsce to jak strzał w stopę.
Bardzo spodobało mi się podejście Deadmau5’a do kwestii kopiowania jego twórczości. Parafrazując –
Przecież nie skopiują wejściówki na koncert, a to głównie się dla mnie liczy, reszta jest jakby przy okazji.
Kolejnym dla mnie ciekawym przykładem, dla was nie musi być nie bójcie się, stała się sprawa z innym producentem muzycznym. Producentem, ponieważ większość dzisiejszych muzyków, zawłaszcza w sekcji muzyki elektronicznej to rzemieślnicy, którzy kilkanaście lat temu składali utwory innych. Dziś to oni wyszli z cienie i tworzą muzykę opartą na samplach zupełnie im nie znanych osób, ściągasz paczkę sampli za darmo albo kupujesz, do tego prosty DAW (Digital Audio Workstation – studio muzyczne w programie) i możesz powiedzieć o sobie “jestę muzykię”. Sam nie jestem lepszy, jednak od czegoś trzeba zaczać.
Wracając do tego producenta, występuję pod ksywką Headhunterz. Prosta sprawa, posiada sprzęt warty około 10 tys. dolarów zielonych – komputer mac, kontroler midi, nagłośnienie, topowe słuchawki Sennheiser, a jednak przyszło mu jakoś do głowy kupić licencji na oryginalny program warty w tym przypadku skromne pięćdziesiąt dolców. Oczywiście fani zagrzmieli, choć każdy, który miał do czynienia z produkcja zaczynał od nie do końca legalnych kopii oprogramowania. W myśl przysłowia –
źdźbło w oku bliźniego widzisz, a belki w swoim nie dostrzegasz
, dziadek powtarzał mi, że są one mądrością narodu i miał rację.
Wersja tl;dr
Kopiowanie to nie kradzież, ale dużo osób uważa inaczej.