PRAWIE ten sam aparat po 50 latach

Ciekawostka 1:
PRAWIE ten sam aparat po 50 latach
Po lewej Olympus PEN F, po prawej Olympus PEN E-P5. Ciężko uwierzyć, że konstrukcje dzieli równe 50 lat...

Po lewej Olympus PEN F, po prawej Olympus PEN E-P5. Ciężko uwierzyć, że konstrukcje dzieli równe 50 lat…

Kiedy w zeszłym roku w lipcu profesjonalny niemiecki magazyn fotograficzny o jednoznacznie brzmiącej nazwie Foto Magazin zrobił test szybkości ustawiania ostrości w całej grupie aparatów cyfrowych, wyniki okazały się dość zaskakujące. Pierwsze miejsce zajął Olympus OM-D E-M5, drugi był Olympus PEN E-P3, a profesjonalne lustrzanki zajęły dopiero czwarte (Nikon D4) i dziesiąte miejsce (Canon 1D X). Warto o tym wspomnieć, ponieważ pokazany dzisiaj Olympus PEN E-P5 jest następcą modelu E-P3, ale już z matrycą i procesorem obrazowym Olympusa OM-D E-M5. Innymi słowy, jego autofokus jest co najmniej tak samo szybki, jak w przypadku zwycięzcy tamtego testu.

Ciekawostka 2:

Szybkość wykonania zdjęcia zależy jednak nie tylko od sprawnego ustawiania ostrości, ale również od minimalnego opóźnienia, jakie następuje po samym naciśnięciu spustu migawki (tzw. shutter lag). Rekordzistą pod tym względem jest Canon EOS 1D X z wynikiem 36 ms (tak, milisekund), drugi jest Nikon D4 (42 ms), natomiast półprofesjonalne lustrzanki cyfrowe, takie jak EOS 7D czy EOS 60D, oferują już na przykład odpowiednio 59 ms oraz 60 ms. Shutter lag Olympusa PEN E-P5 to 44 ms, a więc tylko nieznacznie gorzej niż profesjonalne lustrzankowe armaty za kilkanaście tysięcy złotych.

Olympus PEN E-P5 z założonym wizjerem VF-4.

Olympus PEN E-P5 z założonym wizjerem VF-4.

Sęk w tym, że PEN E-P5 wcale nie wygląda jak jakaś armata i

ma kosztować niecałe 1000 euro

(cena za korpus). Jest bardzo szybki! I całkiem nieźle wyposażony.

Jako pierwszy aparat z serii PEN ma wbudowany moduł Wi-Fi, dzięki któremu w prosty sposób da się przesłać zdjęcia do telefonu, tabletu czy notebooka oraz można bezprzewodowo sterować aparatem. Co ciekawe, E-P5 wyświetla także kody QR, dzięki którym połączenie ze smartfonem jest jeszcze prostsze.

Obsługa aparatu odbywa się poprzez przyciski, pokrętła i odchylany, dotykowy ekran. Najciekawsze są jednak właśnie dwa pokrętła, które dzięki dodatkowemu przełącznikowi mogą pełnić podwójną rolę (Olympus nazywa to układem 2×2). Prawie jak 4×4 w samochodach terenowych…

Serce aparatu stanowi dość duża matryca typu 4/3 (17,3×13 mm) o rozdzielczości 16 mln pikseli, przekładająca się na naprawdę wysoką jakość obrazu. Są realne podstawy ku temu, by tak sądzić – wyposażony w ten sam sensor Olympus OM-D E-M5 zdobył w zeszłym roku mnóstwo nagród, m.in. EISA 2012-2013 dla najlepszego aparatu bezlusterkowego świata.

Ale ważne jest coś jeszcze, co E-P5 odziedziczył po utytułowanym kuzynie – system stabilizacji. Po raz pierwszy w PEN-ach Olympus zdecydował się na zastosowanie 5-0siowej stabilizacji matrycy, bardzo skutecznej i działającej z dowolnym obiektywem, który podłączymy do korpusu.

Na wartość aparatu składa się też szereg nieco mniejszych, lecz ważnych innowacji, zwłaszcza w porównaniu do poprzedniego modelu E-P3. Wymienić warto funkcję Focus Peaking (podświetlanie ostrych krawędzi fotografowanego motywu), rozbudowany interwałometr z funkcją automatycznego tworzenia filmów poklatkowych, czułość ISO o zakresie rozszerzonym do ISO 100–25600 albo najkrótszy czas naświetlania rzędu zaledwie 1/8000 s (to rekord świata wśród bezlusterkowców). Wartością samą w sobie jest też nowy zewnętrzny wizjer elektroniczny VF-4 – najlepszy wizjer elektroniczny na rynku.

Aparat ma zadebiutować na polskim rynku w czerwcu tego roku.