SteelSeries wie, jak zadbać o graczy i zna ich potrzeby. W opakowaniu ze słuchawkami nie zabrakło więc sztywnego woreczka, który przyda się do transportowania ich na LAN-party. Co ciekawe, wzornictwo słuchawek jest bardzo klasyczne. Akcesoria dla graczy przyzwyczaiły nas do agresywnej kolorystyki i świecących elementów Flux In-Ear stawiają na bardziej elegancką stylistykę.
Słuchawki sprawiają wrażenie dobrze wykonanych. Nie poddawaliśmy ich testom wytrzymałościowym z uwagi na ich niemałą cenę (do tego wrócimy…), ale rodzaj zastosowanego plastiku i konstrukcja Fluxów dają nam do zrozumienia, że nie mamy do czynienia z tanią “chińszczyzną”.
Dobre wrażenie sprawia też… kabel. Jest on odpowiedniej długości, a także jest płaski. Pozwala to na znacznie szybsze rozplątywanie słuchawek po wyjęciu ich z etui lub kieszeni. Swoją drogą, wciąż pracujemy nad udowodnieniem teorii, że przewodowe słuchawki mają duszę. I to złośliwą. Za każdym razem, jak wkładamy je pieczołowicie zwinięte do kieszeni, wyjmujemy je potem splątane w przeróżne mniejsze lub większe supełki. Za każdym razem. Przypadek? Nie sądzimy.
Same słuchawki znakomicie tłumią dźwięk, aczkolwiek zostało to osiągnięte nieco “hardkorową” metodą (wszak słuchawki dla “hardkorowych” graczy…). Fluxy dobrze tłumią dźwięk z dwóch powodów. Po pierwsze, mają bardzo dobrze wykonane gumki izolacyjne. Po drugie, umieszcza się je nietypowo głęboko wewnątrz ucha. Można się do tego przyzwyczaić, ale na początku czuliśmy pewien dyskomfort z tym związany. Niestety, do tych słuchawek trzeba się przyzwyczaić. W zamian jednak izolacja od dźwięków otoczenia jest niemal perfekcyjna, dzięki czemu nawet w hałaśliwym miejscu nie musimy “podkręcać” głośności, by słyszeć dźwięki czysto i wyraźnie.
Cieszy nas to, że w przeciwieństwie do innych producentów, SteelSeries nie próbuje na siłę wymusić swojej charakterystycznej barwy dźwięków. Podbijanie niskich tonów stało się dziwną modą, najprawdopodobniej wymuszoną przez wielu entuzjastów muzyki elektronicznej i hip-hopu. Niezależnie od tego, czy gramy w jakąś grę, czy też słuchamy muzyki, dźwięk jest naturalny i klarowny.
Jakość dźwięku to, rzecz jasna, ocena subiektywna. Zawsze proponujemy, by przed zakupem udać się do sklepu i samemu ocenić, czy ta barwa dźwięku nam odpowiada. Możemy jednak obiektywnie stwierdzić, że jest bardzo przyzwoicie. Nie są to słuchawki hi-fi, nie spodziewajmy się więc, że dźwięk z Counter-Strike’a jest tak klarowny i przestrzenny, że będzie można grać z zamkniętymi oczami, ani że muzyka ze smartfonu spowoduje, że już nigdy nie włączymy naszej wieży stereo. Jest jednak, pod tym względem, bardzo dobrze.
Słuchawki zostały też wyposażone w mikrofon i pilot pozwalający na zdalne sterowanie telefonem. Sprawdziliśmy jego działanie na Nokii Lumia 920 z Windows Phone i HTC One X z Androidem. W obu przypadkach nie było problemu z odbieraniem połączeń, dźwięk z mikrofonu był dobrze słyszalny przez rozmówcę. Sam pilot również jest dobrze pomyślany, przycisk kontrolny został tak wyprofilowany, że nie ma najmniejszego problemu z “wymacaniem” go.
Słuchawki SteelSeries Flux In-Ear kosztują 200 złotych i to jest typowa cena za słuchawki tej klasy. Nie jest ona ani zawyżona, ani też zbyt okazyjna. Musimy jednak powiedzieć, że nie jesteśmy w stanie wskazać niczego konkretnego, za co te słuchawki chcielibyśmy szczególnie pochwalić. To przyzwoity produkt za odpowiednią cenę. Dokładnie taki, jak wiele konkurencyjnych.