Surface RT i Surface Pro to pierwsze podejście Microsoftu do całkowicie własnego komputera. Dotychczas gigant z Redmond skupiał się tylko i wyłącznie na oprogramowaniu na komputery osobiste i akcesoriach, takich jak klawiatury, myszki czy kamery internetowe. Dopiero w zeszłym roku, przy okazji premiery systemów Windows RT i Windows 8, zaprezentował swoje pierwsze w historii komputery: tablet i notebooka. Postanowiliśmy przyjrzeć się drugiemu z nich, czyli Surface Pro z systemem Windows 8.
Dwa światy, jeden komputer
Surface Pro jest wyposażony w ekran dotykowy i składaną, odczepialną klawiaturę. To oznacza, że Microsoft daje nam możliwość skorzystania z niego, jak z tabletu. Nie zapewnia on jednak takiej wygody w “tabletowym” trybie, jak Surface RT czy iPad. Wynika to z “notebookowej” natury Surface Pro, czyli wydajnych podzespołów pozwalających na zaawansowaną pracę. Komputer jest o 39 procent cięższy od iPada (907 g) i grubszy o 44 procent. Innymi słowy: jest gruby i ciężki, jak na tablet. Po piętnastu minutach trzymania urządzenia w powietrzu ręce drętwieją i szukają oparcia. By korzystać z Surface Pro jak z tabletu, należy zapewnić sobie oparcie, pomagając sobie kolanami czy inną podporą. Jeżeli chcesz korzystać z komputera przede wszystkim jak z tabletu, zainteresuj się Surfacem RT. W wersji Pro tryb tabletowy jest zdecydowanie dodatkiem, pozwalającym na względnie przyjemne konsumowanie treści na kanapie lub w podróży, ale nie jest to urządzenie zaprojektowane przede wszystkim do tego celu.
Atutem Surface’a Pro jest jednak wyjątkowo łatwa “konwersja” urządzenia z tabletu w notebook i na odwrót. Wystarczą trzy ruchy ręką. Z tyłu obudowy znajduje się wysuwany stojak, zapewniający komputerowi oparcie. Z kolei na dole znajduje się magnetyczne złącze, pozwalające na błyskawiczne doczepienie klawiatury (sprzedawana osobno, co uważamy za wielki błąd). Klik! i jest już klawiatura, kolejny klik! i stojak jest już wysunięty. Nie dziwimy się, że w kampanii reklamowej Surface’a Microsoft tyle razy demonstrował moment transformacji urządzenia. Faktycznie jest to znakomicie przemyślany mechanizm. Klawiatury nie trzeba specjalnie “wpasowywać” w port: owo magnetyczne złącze jest tak skonstruowane, że wystarczy dotknąć klawiatury, a ta już sama “wskoczy” w odpowiednie miejsce.
Niestety, to rozwiązanie ma też jedną wadę: sprawdza się to genialnie na stabilnym podłożu, takim jak półeczka w pociągu czy stolik w kawiarni. Na kolanach Surface Pro w swoim notebookowym trybie nie jest już tak wygodny. Udało nam się wygodnie pracować tylko, jeżeli trzymaliśmy nogi prosto i równolegle. Po założeniu nogi na nogę i nonszalanckim rozłożeniu Surface’a Pro na kolanach, nie dało się pracować: elastyczne złączenie klawiatury z komputerem powodowało, że komputer bujał się na wszystkie strony utrudniając pracę.
Owo elastyczne złącze pozwala też na umieszczenie klawiatury z tyłu urządzenia. Nie trzeba jej odczepiać i się martwić gdzie ją położyć. Wystarczy “owinąć” nią tył obudowy i zacząć korzystać z urządzenia jak z tabletu. Przyciski, rzecz jasna, w tym trybie nie są aktywne. Surface Pro “wie”, kiedy klawiatura jest rozłożona do pisania, a kiedy schowana z tyłu.
Wykonanie i złącza
Surface Pro jest urządzeniem zgrabnym i urodziwym. Sprawia też wrażenie urządzenia wykonanego bardzo solidnie. Wszystkie jego elementy są idealnie spasowane. Faktura magnezowej obudowy VaporMG jest bardzo przyjemna w dotyku, a sam materiał jest wytrzymały i odporny na uszkodzenia. Mając Surface’a Pro w rękach mieliśmy wrażenie, że obcujemy z komputerem z najwyższej półki.
Komputer wyposażony jest w raptem jedno złącze USB 3.0. To niestety nieco za mało. Dwa wystarczyłyby w zupełności. Ów port znajduje się po lewej stronie obudowy, w dolnej jej części. Dodatkowo, znajdziemy w nim slot na kartę microSD (górna część prawej strony obudowy) a także złącze mini-DisplayPort (dolna część prawej strony obudowy) do podłączania zewnętrznego monitora lub telewizora, jeżeli zajdzie taka potrzeba.
Oprócz tego, Surface Pro posiada przycisk zasilania na górnej części obudowy z prawej strony, a także przyciski regulacji głośności w lewej, górnej części obudowy. Z przodu, na samym dole, znajduje się pojemnościowy przycisk Windows uruchamiający ekran startowy Windows 8. Nad portem DisplayPort znajduje się złącze do ładowarki, które podobnie jak złącze do klawiatury, jest magnetyczne. Oznacza to, że nie musimy starannie celować ładowarką do portu: pole magnetyczne samo przyciągnie do siebie kabelek w odpowiedni sposób. Złącze ładowarki również służy jako zaczep do dołączonego rysika, który, podobnie jak ładowarka, sam wskakuje na swoje miejsce.
Wyświetlacz robi duże wrażenie
Chwaliliśmy pomysłowość konstrukcji Surface’a Pro i jej jakość wykonania. Wyświetlacz w tym komputerze to kolejny wielki atut tego urządzenia. 10,6-calowy ekran pracuje w rozdzielczości 1080p (208 PPI) i jest dodatkowo wspomagany przez mechanizm renderujący Microsoft ClearType. Efekt jest piorunujący. Obraz jest niesamowicie ostry i czytelny. Kolory odwzorowane są znakomicie, nie ma też żadnego problemu z kątami patrzenia. To jeden z najlepszych wyświetlaczy, z jakimi mieliśmy przyjemność obcować.
Tak dobre parametry sprzętowe są jednak, paradoksalnie, problemem. Dopóki korzystamy z aplikacji korzystających z wytycznych Microsoftu, wszystko wygląda rewelacyjnie. Niezależnie od tego, czy to aplikacja Modern UI, czy też aplikacja klasyczna pracująca na Pulpicie. Niektóre aplikacje jednak ignorują rekomendowane przez Microsoft metody renderowania interfejsu. Podczas naszego obcowania z Surfacem Pro natrafiliśmy na dwa takie przypadki: przeglądarka Chrome w przedziwny sposób skaluje interfejs, przez co jego elementy wydają się rozmyte. Firefox czy Internet Explorer nie mają z tym problemu. Z kolei Photoshop ignoruje konfigurację DPI systemu Windows, przez co kontrolki interfejsu są absurdalnie małe. Na szczęście to jednostkowe przypadki, na dodatek nie uniemożliwiają one pracy z tymi aplikacjami, a jedynie sprawiają, że jest ona nieco mniej komfortowa.
Wyświetlacz pokryty jest szkłem Gorilla Glass, zatem powinien być odporny na zarysowania.
Macanie i klikanie
Jak już wspominaliśmy wcześniej, do Surface Pro nie jest dołączona ani myszka, ani klawiatura. W pudełku z komputerem znajdziemy wyłącznie… rysik. Tak jak w przypadku myszki jest to uzasadnione, wszak Surface ma wbudowany moduł Bluetooth, dzięki czemu możemy skorzystać z urządzenia dowolnego producenta, tak klawiatura to autorski pomysł Microsoftu. Możemy oczywiście, tak jak w przypadku myszki, skorzystać z klawiatury Bluetooth, ale tracimy w ten sposób wiele zalet wyróżniających Surface’a od konkurencji.
Microsoft oferuje dwa rodzaje klawiatur: Touch Cover i Type Cover. Oba funkcjonują tak samo, czyli działają zarówno jako etui na ekran, jak i jako sama klawiatura, a także pozwalają na odgięcie ich do tyłu, a także doczepiane są za pomocą magnetycznego złącza. Klawiatury różnią się grubością i przyciskami. Touch Cover jest znacznie cieńsza i bardziej elastyczna, ale jej przyciski są całkowicie dotykowe. Oznacza to, że pisanie dłuższego tekstu to koszmar. Zapewne sprawdza się ona w Surface RT, czyli urządzeniu które ma służyć przede wszystkim jako tablet, na którym nie będziemy pisać zbyt wiele. Jeżeli jednak planujesz kupić Surface Pro, nawet się nie zastanawiaj: od razu wybierz Type Cover, czyli klawiaturę z odczuwalnym skokiem przycisków.
Klawiatura jest zaskakująco wygodna. Mieliśmy wobec niej największe obawy. Po beznadziejnych doświadczeniach z Touch Cover, zgadywaliśmy, że Type Cover będzie niewiele lepsza. Myliliśmy się. Rozmieszczenie przycisków, ich skok pozwalają na komfortowe pisanie. Sama klawiatura, mimo iż cieniutka, sprawia wrażenie mocnej i dobrze wykonanej. Cała recenzja, którą czytacie, została napisana na Surface Pro i Type Cover. Nie mieliśmy żadnych zastrzeżeń. Umieszczony w jej dolnej części gładzik również jest przyjemny w dotyku, a jego mała powierzchnia nie jest problemem. Brakuje mu jednak obsługi multi-touch. Biorąc pod uwagę fakt, że Surface Pro wyposażony jest w ekran dotykowy, nie jest to problemem.
Rysik zaskakująco dobrze rekompensuje brak dołączonej myszki. Ekran dotykowy Surface’a wykrywa, że używasz rysika do nawigacji, pozwalając nawet oprzeć całą dłoń na wyświetlaczu. Surface nie będzie wtedy reagował na dotyk twojej ręki, a wyłącznie na sam rysik. Sprawdza się to jednak w przypadku drobnych korekt i odręcznych notatek. Rysik obsługuje też wykrywanie nacisku, więc nadaje się nawet do obsługi Photoshopa czy innych aplikacji graficznych. Na dłuższą metę warto zaopatrzyć się jednak w myszkę. Microsoft oferuje widoczną na naszych zdjęciach Surface Mouse, malutkiego, zgrabnego i wygodnego “gryzonia” z panelem dotykowym na powierzchni obu przycisków, ale równie dobrze może być to dowolna inna mysz Bluetooth.
Wydajność i bateria
Surface Pro wyposażony jest w procesor Intel Core i5 “Ivy Bridge” 1,7 GHz, który w razie potrzeby jest tymczasowo podkręcany do częstotliwości 2,6 GHz. Towarzyszą mu cztery gigabajty pamięci RAM i karta graficzna Intel HD 4000. Dopóki nie jesteś zapalonym graczem, wystarczy ci to w zupełności. Wykonywaliśmy przeróżne operacje na Surface Pro, nieraz znacznie wykraczające poza typowe zastosowania dla Ultrabooka. Otwarte kilkanaście kart w przeglądarce, edytor tekstu, Photoshop i InDesign i jednocześnie podłączony do komputera telewizor, na którym puszczany był film w Full HD nie sprawiło Surface’owi Pro najmniejszego problemu. Praca była komfortowa, komputer ani razu się nie przyblokował, interfejs cały czas był płynny i responsywny.
Niestety, to nie jest maszyna dla “hardkorowego” gracza. Dopóki grasz w proste gry ze Sklepu Windows, takie jak Angry Birds czy nawet Halo: Spartan Assault, wszystko działa bez najmniejszego problemu. Zainstalowaliśmy jednak na komputerze najnowszą część gry Tomb Raider i, niestety, mina nam zrzedła. Surface Pro cudów nie czyni, karta graficzna Intela nie radzi sobie z takimi produkcjami. Obniżenie w ustawieniach gry szczegółowości oprawy graficznej na minimum pozwoliło na jako-tako przyjemną zabawę. Jeżeli “przyjemna” oznacza brzydką szatę graficzną i około dwudziestu klatek na sekundę.
Komputer, nawet pod dużym obciążeniem, nie przegrzewa się. Owszem, z czasem obudowa jest zauważalnie cieplejsza, nie powoduje to jednak żadnego dyskomfortu podczas trzymania go w rękach. Nie zauważyliśmy również negatywnego efektu działania aktywnego chłodzenia: szum wiatraków jest praktycznie niesłyszalny, a innowacyjna konstrukcja wylotów powietrza (cienka szparka na całym obwodzie komputera) pozwala chwycić urządzenie w dowolny sposób.
Nie uważamy jednak tego za wadę. To nie jest notebook dla hadkorowego gracza, a wbudowana karta graficzna doskonale sobie radzi ze wszystkimi innymi graczami. Surface Pro ma jednak piętę achillesową. Chwaliliśmy ten komputer jak dotąd właściwie za prawie wszystko, teraz nadszedł czas na wytknięcie mu wady, która przy jego grubości i wadze jest wręcz absurdalna. Chodzi o czas pracy na baterii.
W komputerze znajduje się 128-gigajtowy dysk SSD, z czego część pamięci zajęta jest przez system operacyjny a także jego obraz, pozwalający szybko przywrócić ustawienia fabryczne. Czy to wystarczy? Po miesiącu pracy (a zatem generowania nowych danych), instalacji kilkudziesięciu aplikacji ze Sklepu Windows, a także Office’a 365 i pakietu Adobe Creative Cloud, mamy wciąż 20 gigabajtów wolnego miejsca. Surface Pro może i nie nadaje się do trzymania offline znacznej ilości filmów i muzyki, ale większości użytkownikom ta ilość pamięci powinna wystarczyć.
Komputer w trybie normalnej pracy, a zatem na domyślnych ustawieniach oszczędzania energii w Windows w “planie zrównoważonym”, z włączonym Wi-Fi i Bluetooth wytrzymuje 4-4,5 godziny bez konieczności podłączenia go do ładowarki. Przy czym trzeba przyznać, że nie oszczędzaliśmy go, pracując wielozadaniowo na aplikacjach i odtwarzając multimedia. Uruchamiając tryb oszczędzania energii, udało nam się osiągnąć nieco ponad pięć godzin. Konkurencja osiąga lepsze wyniki, nawet przy mniejszych wymiarach urządzenia. Surface Pro nie wytrzyma dłuższej podróży bez konieczności podłączenia go do prądu. To największa wada tego urządzenia.
Podsumowanie
Surface Pro nie jest oficjalnie dostępny w Polsce. To oznacza, że należy sprowadzać go nieoficjalnymi kanałami, co zazwyczaj wiąże się z dodatkowymi kosztami. W chwili pisania tego tekstu zestaw Surface Pro 128 GB i klawiatura Type Cover jest do kupienia na najpopularniejszym polskim serwisie aukcyjnym za około 3800 złotych. Tyle kosztuje Ultrabook z wysokiej półki, którym Surface Pro, de facto, jest.
Co otrzymujemy w zamian? Innowacyjną, hybrydową konstrukcję, dzięki której z notebooka można korzystać również jak z tabletu. Niestety, nie sprawdzi się on na każdej powierzchni, a także jest ciężki i gruby (jak na tablet), przez co męczy ręce. Pamiętajmy jednak, że to urządzenie wielozadaniowe, oferujące dużo więcej niż dobry tablet i dużo więcej niż dobry Ultrabook. To wymagało pewnych kompromisów, o których warto pamiętać. Jeżeli jednak nie są one dla ciebie problemem, to Surface Pro to urządzenie, jak by się mogło, wydawać prawie idealne. Wydajne, znakomicie wykonane, ze świetnym ekranem. Niestety, dochodzi do tego wszystkiego jeszcze problem z baterią.
Oznacza to, że Surface Pro, zamiast być świetnym urządzeniem dla każdego, jest komputerem skrojonym na miarę pod potrzeby konkretnego rodzaju użytkownika, którzy szukają dokładnie tego typu urządzenia. Flagowy notebook Microsoftu powinien wyłącznie zachwycać. I gdyby nie bateria, właściwie nie mielibyśmy zastrzeżeń (wtedy uważalibyśmy, że waga urządzenia jest uzasadniona), bo widać wielką staranność, jaką Microsoft włożył w zaprojektowanie i wyprodukowanie swojego “cacka”, praktycznie w każdym jego detalu.
Niestety, musimy jednak wyraźnie podkreślić jego wady. Jeżeli ci one nie wadzą, kupuj śmiało, bo w całej reszcie Surface Pro wręcz bryluje. Natomiast niektóre jego cechy są z pewnością dla wielu z was dyskwalifikujące, zwłaszcza biorąc pod uwagę cenę tego urządzenia.
Na dodatkowe pytania chętnie odpowiemy w komentarzach.