– Wprowadzenie filtrów ograniczyłoby plagę pornografii, która sieje spustoszenie w głowach młodych – mówi minister sprawiedliwości Marek Biernacki.
Dziwne. Pornografia istnieje w Sieci od zawsze, co więcej: jest jedną z najbardziej innowacyjnych branży, dzięki której rozwinęło się kilka usług, bez których nie wyobrażam sobie codziennej porcji surfowania po Sieci (np. strumieniowanie filmów). Co się zmieniło, że nagle w 2013 roku politycy chcą bronić naszej kruchej powłoki egzystencjonalnej i stać na straży naszej moralności? Biernacki uważa, że ochrona młodych ludzi jest “naszym [Polaków – przyp. red] priorytetem”. Dlatego też będzie przyglądał się rozwiązaniom wprowadzanym w Anglii i analizował je pod kątem przeniesienia ich na nasz rodzimy grunt. Niektórzy z angielskich dostawców internetu już bojkotują masowe wprowadzenie filtrów rodzinnych, odmawiają współpracy z brytyjskimi władzami i krytykują je za wprowadzanie przepisów rodem z Korei Północnej.
Dzisiaj blokujemy pornografię, jutro terrorystów, a pojutrze Snowdena albo Pussy Riot. Gdy raz założymy luźny kaganiec, on będzie się dalej zaciskać — komentuje Marcin Cieślak, prezes polskiego oddziału międzynarodowej organizacji Internet Society. Panu Marcinowi z pewnością nie można odmówić logiki rozumowania, jednak pamiętając co działo się w naszym kraju przy okazji prób wprowadzenia ACTA, myślę, że możemy spać spokojnie. A jeśli ktoś nie życzy sobie pornografii na swoim komputerze, to istnieją lepsze sposoby niż odgórna blokada nałożona przez państwo.