O tym aparacie pisaliśmy już – choć nieoficjalnie – kilka dni temu. Warto jednak przypomnieć jego najważniejsze, potwierdzone już cechy – bo są to cechy mocno niezwykłe. Jak na ofertę systemowych aparatów bez lustra (czyli po prostu bezlusterkowców) Panasonica to prawdziwa rewolucja.
Po pierwsze, aparat wyposażony jest w mechanizm stabilizacji matrycy. To spory wstrząs w przypadku firmy, która od lat zdecydowanie wspierała i wspiera rozwój stabilizacji optycznej w obiektywach. Smaczku całej historii dodaje fakt, że Olympus, współtworzący wraz z Panasonikiem system Mikro Cztery Trzecie, już od dawna stosuje to rozwiązanie. Do tej pory było to więc starcie dwóch różnych koncepcji w ramach jednego systemu, ale obecnie wygląda na to, że stabilizacja matrycy zwyciężyła. Dodajmy, że w przypadku Panasonica Lumix GX7 jest to jeszcze dość prosty, 2-osiowy mechanizm, działający podczas fotografowania, ale nie w czasie nagrań wideo.
Po drugie, Lumix GX7 jako pierwszy aparat bezlusterkowy na świecie wyposażony został w ruchomy wizjer elektroniczny, który można odchylić do góry nawet o 90 stopni. W kamerach ten mechanizm spotykany jest już “od wieków”, ale w przypadku aparatów z wymienną to coś nowego.
Po trzecie, aparat wyposażono w nową matrycę, pozbawioną filtra dolnoprzepustowego i gwarantującą lepszą jakość obrazu. Nadal ma ona rozdzielczość 16 mln pikseli (na szczęście Panasonic nie dał się wciągnąć w megapikselowy wyścig), ale oferuje m.in. zakres czułości ISO 125–25 600, lepszą szczegółowość obrazu i niższy poziom szumów. Wysoka jakość zdjęć ma iść w parze z wysoką jakością nagrań wideo, oczywiście Full HD (1920×1080 pikseli), z maksymalną częstotliwością 60p.
Po czwarte, aparat jest naprawdę solidnie zaprojektowany – oparty na magnezowym szkielecie, wyposażony nie tylko w wizjer, ale również gorącą stopkę czy wbudowaną lampę błyskową. Wewnątrz znalazło się też miejsce m.in. na moduł Wi-Fi (obsługujący tryb NFC).
Zapowiada się zatem naprawdę ciekawy, choć dość drogi aparat (cena samego korpusu ma wynosić ok. tysiąca euro). Wejście na rynek – już we wrześniu.