Może tym razem nie udało się przekroczyć Linii
Kármána, jednak wysłanie drukarki na wysokość ok. 30 kilometrów to dość imponujący wynik. Przynajmniej jeśli robią to totalni amatorzy, a nie rządowa agencja kosmiczna.
Yoni De Beule, Cameron Paul, Mason Glidden, i Ben Asher (ten ostatni nie pracuje już w Yelp) postanowili sprawdzić, czy tani model drukarki 3D – Printrbot Simple jest w stanie drukować w stanie nieważkości. Balon meteorologiczny, urządzenia pozwalające na ustalenie jego pozycji (przerobiony komputer Arduino), sama drukarka zasilana baterią litowo-polimerową, umieszczona w i kamera GoPro Hero 2, żeby całe przedsięwzięcie udokumentować zostały sprytnie połączone w jedną, lekką i wytrzymałą konstrukcję.
Drukarka miała automatycznie włączyć się po ok. 40 minutach od startu, wydrukować testowy model, po czym bezpiecznie wrócić na ziemię.
Prawa Murphy’ego niestety nigdy nie zapominają o pionierach testujących nowe technologie i pomysły. Tak było też i tym razem. Po osiągnięciu wysokości 12 kilometrów, urządzenia pozwalające na ustalenie pozycji balona przestały działać. Na szczęście społeczność amatorów skupiona w okół balonów meteo już dawno temu opracowała oprogramowanie, które pozwala przewidzieć miejsce lądowania balonu, z którym utraciliśmy łączność. Nasi naukowcy znaleźli swoją zgubę na podjeździe bardzo miłej, starszej pary w mieście Sacramento.
Niestety eksperyment się nie powiódł. Na zarejestrowanym nagraniu co prawda widać moment, w którym drukarka zaczyna pracować, jednak niska temperatura skutecznie zablokowała dyszę urządzenia, przez co pierwszą próbę wysłania drukarki 3D w kosmos możemy uznać jako “nie do końca udaną”.
Twój ruch NASA.