To było zanim CDP zajęło się tworzeniem gier. Kiedy dowiedziałem się, że Wiedźmin zostanie przeniesiony na komputer i to jako gra z gatunku RPG, prawdopodobnie tańczyłem ze szczęścia. A musicie wiedzieć, że ja nie tańczę. Zamówienie w przedsprzedaży złożyłem tak szybko, jak było to możliwe i… wtedy zaczęło się coś, co na Facebooku zostałoby zdefiniowane jako “to skomplikowane”.
Pierwsza część wiedźmina, zamiast dotrzeć do mnie dzień przed premierą, dotarła dwa tygodnie po niej. W tym czasie mój znajomy, który od zawsze był niedzielnym graczem (prawdopodobnie urodził się też w niedzielę) zaczepił mnie któregoś dnia na gadu-gadu (tak, ten program 6 lat temu był jeszcze popularny) i spytał, czy słyszałem o takiej grze “Wiedźmin”. Tak słyszałem, wiem wszystko, o czym można było się dowiedzieć przed premierą, a co? A bo był w Empiku i kupił z ciekawości, właśnie przeszedł i całkiem fajna gierka, warto kupić. Grzesiek nie miał pojęcia, że od ponad tygodnia czekam na kuriera z utęsknieniem na grę osadzoną w uniwersum mojego ulubionego polskiego pisarza z gatunku fantasy, którego sagę o Wiedźminie znam prawie na pamięć.
Na szczęście gra wynagrodziła mi czekanie. Chociaż fabuła to dosyć brutalnie zremiksowane historie znane z książek, grało się przyjemnie. Opowieść o tym, jak zamówiłem ją pół roku przed premierą, a dostałem dwa tygodnie po, przeszła do kanonu anegdotek, z którymi muszą stykać się moi znajomi.
Kilka lat później CDP ogłasza, że ruszyły prace nad drugą częścią. Przyrzekałem sobie: żadnych pre-orderów Tomasz, przecież wiesz, jak to się skończy. Kilka filmów o procesie tworzenia, dwa zwiastuny i garść informacji o nowościach względem jedynki i już jestem na stronie CDP. W dniu, w którym ruszyły pre-ordery, zamawiam wersję kolekcjonerską, spóźniam się kilkanaście sekund, żeby załapać się na egzemplarz z pierwszego tysiąca kolekcjonerek i czekam. Wszyscy żartują, że dostanę Wiedźmina 2 nie wcześniej niż dwa tygodnie po premierze. Nie obrażam się, bo już dawno pogodziłem się z ta możliwością.
Gra przychodzi o wiele wcześniej, bo 2, lub 3 dni przed premierą dla posiadaczy wersji kolekcjonerskiej, która miała odbyć się dzień wcześniej niż premiera dla tych, którzy kupili zwykłą wersję gry. Wydaje mi się, że pamiętam to dość dokładnie: z jakiegoś tajemniczego powodu, zamiast premierę wersji kolekcjonerskich zaplanować na piątek, a tych zwykłych na sobotę, tak żeby gracze mogli spędzić cały weekend z Geraltem. Zamiast tego kolekcjonerzy mieli zacząć grać w nocy z niedzieli na poniedziałek, równo o północy. Coś mi jednak mówiło, że nie dane mi będzie pograć w Wiedźmina 2 w dniu premiery. Tak też się stało. CDP miało jakieś problemy z serwerami, ludzie zaczęli wpadać w szał na Facebooku, poczekałem sobie godzinkę, czytając te wszystkie ociekające nienawiścią komentarze i zaryzykowałem pójście do łóżka. Niektórzy czekali całą noc – bez sukcesu niestety.
Gra niestety nie wciągnęła mnie aż tak, jak pierwsza część. Sporo denerwujących drobiazgów i nieodparte wrażenie, że jedynka nie była aż tak uproszczona i podobna do serii Dragon Age (stylistycznie, ale to moja prywatna opinia, tak jak ten cały wpis) sprawiły, że po ukończeniu 2 aktów i zobaczeniu jak wygląda trzeci przeszła mi ochota na granie i gry nigdy nie ukończyłem. Za to po raz kolejny przeczytałem wtedy sagę o Wiedźminie.
Czy te “nienajlepsze” doświadczenia sprawiły, że słysząc o trzeciej części Wiedźmina odwracam wzrok i szybko zmieniam kartę przeglądarki? Lolnope. Prawdę powiedziawszy, nie mogę się doczekać nowej formuły, otwartego świata, nowej dynamiki walk. I mam nadzieję, że tym razem twórcy dadzą sobie spokój z odgrzewaniem i remiksowaniem fabuły znanej z książek. Najnowszy zwiastun wygląda świetnie. Pomysły zdradzane przez twórców w wywiadach kupiły mnie do reszty, a teraz… czekam aż ruszy przedsprzedaż….
P.S: Jeśli premiera Wiedźmina 3 będzie miała jakieś problemy, to moja wina.