Wczoraj wieczorem portal indymedia ireland podał informację, że nie żyje ekscentryczny twórca jednego z najpopularniejszych programów antywirusowych na świecie – John McAfee. Powołując się na swoje źródła, dziennikarka poinformowała, że śmierć 57-letniego Brytyjczyka (także z obywatelstwem amerykańskim) nastąpiła wskutek przedawkowania kokainy i alkoholu. Dorobiono do tego całą historię, jakoby mężczyznę znaleziono nieprzytomnego w jego pokoju hotelowym w Las Vegas i próbowano nieskutecznie reanimować.
Tymczasem okazuje się, że McAfee żyje i ma się całkiem dobrze. Niedługo po ukazaniu się artykułu w w/w portalu, twórca antywirusa poinformował na swoim Twitterze:
– Czułem się dobrze, jak szedłem wczoraj spać. Miałem takie cudowne plany… Spoczywaj w pokoju, John McAfee” – ironicznie napisał mężczyzna. Po godzinie dodając: – Dla tych, którzy zastanawiają się, czy żyję, odpowiedź brzmi… Media mnie wykańczają, ale jakoś wciąż tweetuję.
Na dowód załączył nawet takie oto zdjęcie:
Wygląda więc na to, że pan John rzeczywiście czuje się całkiem dobrze (też czułbym się nie najgorzej, gdyby na moim stoliku leżało kilka sztabek złota), pomimo tego, że na karku ma belizeńską policję. Jest poszukiwany w związku z zabójstwem jego sąsiada, także zamieszkałego w Belize. McAfee nie jest o nic oskarżony, ale ukrywa się przed lokalną policją, bo jak twierdzi “ta mogłaby go zabić”.