Gry przeglądarkowe, jak żadne inne wpasowały się idealnie w potrzeby przeciętnego zjadacza chleba posiadającego dostęp do internetu. Ich historia sięga daleko w przeszłość, jeszcze na długo przed powstaniem portalu Zuckerberga. Na pewno starsi czytelnicy CHIPa pamiętają MUD-y. Były to pierwsze, komputerowe gry fabularne rozgrywane przez sieć wyłącznie przy użyciu interfejsu tekstowego. Ich popularność przypada na początek lat 80, gdy na rynek wchodziły pierwsze, względnie tanie PC z modemami. W pozbawionych grafiki MUD-ach cała przyjemność z rozgrywki polegała na czytaniu opisów postaci, budynków czy broni i klikaniu w odpowiednie linki wywołujące jakąś akcję. Wraz z rozwojem technologii internetowych w sieci zaczęło się pojawiać coraz więcej gier online- początkowo stawiano na symulacje gier planszowych takich jak Scrabble czy szachy, następnie wielką popularność zdobyły wieloosobowe gry karciane, a odkąd do przeglądarek internetowych wkroczyła obsługa Flasha sieć opanowały gry zręcznościowe, ubieranki, platformówki i gry logiczne. Jednak o ile do tych ostatnich namiętnie wracały głównie dzieci, tak od czasu ekspansji Facebooka dorośli także wpadli w sidła gier przeglądarkowych.
Na samym portalu jest już od dawna ponad miliard użytkowników. Tym samym jest to największa na świecie baza potencjalnych graczy. Z teoretycznego punktu widzenia jest to skupisko najróżniejszych grup społecznych, których nie da się zadowolić produktem jednego rodzaju. Przecież FIFA 13 (12 milionów sprzedanych kopii w ubiegłym roku) zadowoli tylko miłośników piłki nożnej, w Diablo III (12 milionów sprzedanych egzemplarzy) zagrają tylko zwolennicy fabularnych gier akcji, a Guild Warsy (6,5 milionów użytkowników) zainteresują tylko osoby, które lubią MMORPG. Dlatego tworząc gry przeglądarkowe twórcy musieli znaleźć takie aspekty w grach, które przyciągną jeśli nie wszystkich to przynajmniej znaczną większość. Innymi słowy – skupić się na najprostszych, ludzkich potrzebach.
Fenomen gier przeglądarkowych
Na fenomen gier przeglądarkowych składa się kilka czynników. Pierwszym z nich jest prostota i wygoda korzystania. Przeciętny użytkownik Facebooka według statystyk ma 40 lat i większą część czasu na portalu spędza w pracy. Należało więc stworzyć grę, która po pierwsze – będzie odpalała się błyskawicznie, bez instalacji i korzystania z dodatkowego klienta; po drugie – będzie działała na każdym komputerze, czy to w pracy, czy w domu; a po trzecie- nie będzie posiadała skomplikowanych zasad i interfejsu. Dlatego też gry przeglądarkowe, mimo wspaniałej grafiki czy animacji dalej niewiele różnią się od MUD-ów. Wciąż jest to proste klikanie i czytanie opisów.
Po drugie –
oszczędność czasu i syndrom “jeszcze jednego questa”
. Idealna gra przeglądarkowa pochłonie zaledwie parę minut twojej uwagi. Skoro nie mam w pracy klientów czy papierów do nadgonienia, co szkodzi przeklikać te parę grządek. Zauważcie jednak jak sprytną zastosowano tu mechanikę. Po wyczerpaniu każdej interakcji w grze możemy spokojnie wrócić do swoich obowiązków. Ale za godzinę, gdy odnowią się już paski energii, a na polu plony w pełni rozkwitną możemy wrócić do gry- poświęcić jej znów “zaledwie dwie minutki” i się wylogować. Ta mechanika uzależnia bardziej niż w przypadku tradycyjnych gier, ponieważ wydaje nam się, że wcale nie tracimy czasu na “głupią zabawę”.
– “Coś Ty ja nie gram”
– ” To skąd masz 78 level?”
– ” A tak jakoś, samo się zrobiło…” (autentyczny dialog z osobą, która od kilku lat gra namiętnie w Farmeramę, uważając dalej, że kilkanaście minut dziennie nie czyni ją graczem).
Po trzecie –
potrzeba kolekcjonowania
.
Ludzie uwielbiają gromadzić. Począwszy od “zbierania” pieniędzy na koncie, aż po kolekcjonowanie książek/ obrazów/ guzików etc. Gry społecznościowe idealnie odpowiadają naszej potrzebie posiadania. Co zbieramy to już rzecz gustu – jedni będą hodowali wirtualne konie, drudzy będą zbierali zboże, trzeci rozbudowywali własne królestwo czy flotę kosmiczną, a jeszcze inni będą kolekcjonowali cukierki. Śmieszne? Powiedzcie to twórcom Candy Crush Sagi, w którą gra prawie 100 milionów użytkowników Facebooka (Widzisz Diablo 3? Z czym do ludzi?). Nieważne, że to wszystko są wyłącznie dobra wirtualne. Dzięki odpowiednim dźwiękom, gratulacjom przy każdym osiągnięciu nowego poziomu i wizualnemu rozwojowi naszych “włości” mamy poczucie, że otrzymujemy coraz więcej i więcej. Nasza potrzeba gromadzenia zostaje zaspokojona.
Po czwarte –
potrzeby społecznościowe
W grze jak w życiu – tu każdy chce być najlepszy. Szef w pracy kolejny raz nie docenił Twoich wysiłków, znajomi właśnie wrócili z Karaibów i chwalą się zdjęciami na Facebooku, podczas gdy Ty spędziłeś deszczowy urlop nad polskim morzem. Do tego sąsiad kupił nowego mercedesa prosto z salonu, a kumpel chwali się najnowszym smartfonem. Dołujące? Bynajmniej. Wystarczy otworzyć okno przeglądarki, by nasycić się widokiem swojego wirtualnego miasteczka, spojrzeć na rankingi (“Świetnie, wciąż jestem w pierwszej dziesiątce!”) i od razu zapomnieć o problemach. W realu nie możesz nikomu zaimponować, ale zobacz tylko ile osób na świecie zachwyci się twoją olbrzymią farmą! Tutaj łatwo zdobyć szacunek i dobrą reputacje – wystarczy podciągnąć się w rankingu. W grach społecznościowych (w domyśle) każdy ma równe szanse. Każdy może poczuć się lepszy od innych.
Po piąte –
zabawa za darmo
Żeby zagrać w przeglądarkową grę wystarczy posiadać dostęp do Internetu. Nie musisz iść po nią do sklepu, ani nawet korzystać z karty kredytowej. Wszystkie te tytuły są darmowe. Ba! Nawet nie jest konieczne posiadanie konta na żadnym ze społecznościowych portali. Chcesz założyć własną farmę? Proszę bardzo – jest Big Farm. Nawet lepsze niż Farmville bo po polsku. Marzysz o posiadaniu własnej floty kosmicznej? Ogame od lat cieszy się popularnością w sieci. Chciałbyś spróbować swoich sił w strategii pokroju Age of Empires ale boisz się, że mnogość opcji Cię przytłoczy? Zacznij od czegoś mniej wymagającego – GoodGame Empire zagrywa się już 41 milionów użytkowników. Nic dziwnego, że w obliczu takiej popularności wielu producentów zaczyna tworzyć przeglądarkowe wersje swoich hitów.
Na mikropłatnościach można zarobić krocie, o czym przekonał się chociażby Wargaming.net dzięki sukcesowi World of Tanks. Gracze chętniej wydadzą dolara na gadżet w grze, który pomoże im osiągnąć cel niż gdyby mieli zapłacić 30$ na samym starcie. Dużo łatwiej więc udostępnić grę bezpłatnie i zbudować olbrzymią bazę klientów, którzy co jakiś czas zasilą konto twórców dolarem. Jeśli 10 milionów graczy wpłaci nam dolara, będziemy mieli dokładnie tyle samo co w przypadku sprzedaży 400 tys. egzemplarzy za cenę 25$.
Model F2P to żyła złota, dlatego od jakiegoś czasu obserwujemy wysyp tytułów od największych producentów. Ubisoft wydał już Anno i Settlersów Online, a wkrótce doczekamy się także Might & Magic: Heroes. Im większe zaś będzie zróżnicowanie na rynku, tym więcej osób zainteresuje się grami przeglądarkowymi. Jeśli coś jest bowiem proste, darmowe, łatwo dostępne, a do tego zaspokajające w równym stopniu nasze potrzeby co skomplikowane, drogie i wymagające mocnego sprzętu gry AAA, to po co grać w te drugie?