Muzycy mieli zastrzeżenia do wysokości tantiem wypłacanym artystom przez serwis, a samo strumieniowanie uważali za kolejną formę piractwa. Nie – nikt nie zadał im pytania “to czym w takim razie jest puszczenie muzyki w radiu waszym zdaniem?”. Pierwszym z Pink Floyd, który przejrzał na oczy jest, o dziwo, perkusista.
Mason w wywiadzie dla Wall Street Journal chwalił sobie współpracę ze Spotify, określając serwis jako “komercyjną możliwość dla artystów”. Pisząc w skrócie: Mason jest zadowolony z pieniędzy otrzymywanych od Spotify za udostępnianie użytkownikom muzyki stworzonej przez Pink Floyd.
Spytany o swoje zdanie na temat iTunes, bębniarz powiedział, że w jego odczuciu serwisowi Apple’a od jakiegoś czasu spada popularność i nie widzi nic, co w najbliższej przyszłości mogłoby zatrzymać ten trend.
Dalej w wywiadzie, muzyk wskazuje wytwórnie muzyczne jako “najsłabsze ogniwo” nowej formy dystrybucji muzyki. Trudno nie zgodzić się z tą tezą. W czasach, kiedy kapela po nagraniu płyty nie musi zabiegać wszelkimi sposobami o to, żeby wydać się w dużej wytwórni – wystarczy (prawie) bezpośrednio skontaktować się z serwisami strumieniowania muzyki i udostępnić swoją płytę, która jeśli jest dobra, powinna trafić do ludzi, którzy ją docenią.