Tworzenie filmu opartego na motywach gry wideo to ryzykowne przedsięwzięcie, które najczęściej kończy się pogardą graczy i obojętnością pozostałych widzów. Branża filmowa jest znacznie starsza niż historia gier wideo i trudno w niej o przedstawienie oryginalnych motywów, które mogłyby zaciekawić odbiorcę. Przynajmniej jeśli chodzi o kino akcji. Na ekran powinno się zatem przenosić nie tyle znane marki, które w znacznej mierze powielają filmowe schematy (np. “Uncharted”, czy “Watch Dogs”), ale tytuły, które swoją fabułą i scenografią pozwoliłyby zauroczyć widzów – pokroju “BioShock: Infinite” czy “Heavy Rain”, który sam w sobie jest już nazywany interaktywnym filmem.
Need for Speed jak przystało na grę wyścigową nigdy (za wyjątkiem “The Run”) nie miał fabuły. Zawsze chodziło o jedno – pokonać wszystkich przeciwników w mieście. Czego zatem powinniśmy się spodziewać po filmie? Widowiskowych pościgów, drogich samochodów i parę pięknych kobiet w tle. Myślę, że w filmie tego nie zabraknie, choć po obejrzeniu zwiastuna mam dziwne wrażenie, jakbym oglądała budżetową, fanowską produkcję. Całość ma jak na grę zbyt melodramatyczny wydźwięk i jest zbyt bezpłciowa jak na film. Główny bohater (w tej roli Aaron Paul) to mechanik samochodowy i kierowca wyścigowy, który został niesłusznie oskarżony o przestępstwo. Po wyjściu z więzienia stara się zemścić na prawdziwych winowajcach.
W planach jest także ekranizacja innej gry wyścigowej – Gran Turismo. Ciekawe, która z nich bardziej przypadnie fanom do gustu.