Biorąc pod uwagę silną pozycję mniejszości islamskich we Francji, spekulowano, że działania NSA służyły przeciwdziałaniu terroryzmu, jednak Le Monde twierdzi, że podsłuchiwano również osoby polityków i właścicieli firm rozpoznawanych na świecie.
Stany Zjednoczone również wydają się zdawać sobie sprawę z tego, że masowe podsłuchiwanie obywateli innego kraju jest nielegalne, gdyż jak dotąd nie pojawił się żaden oficjalny komentarz w tej sprawie ze strony USA. Jednak brakiem komentarza się tego nie załatwi.
Premier Francji,
Jean-Marc Ayrault powiedział tylko, że jest ogromnie zszokowany całą sytuacją i zażądał wyjaśnień ze strony Waszyngtonu. Dodał również, że podsłuchiwanie własnego sojusznika wydaje mu się nielogiczne i nie niesie za sobą żadnych korzyści strategicznych. Mniej wyważonym językiem dyplomatycznym wykazał się w mediach francuski Minister Spraw Zagranicznych Laurent Fabius, który najkrócej jak tylko potrafił przekazał wiadomość o tym, że wezwał do siebie amerykańskiego ambasadora. W trybie natychmiastowym.
Prawdopodobnie nigdy nie poznamy powodów, dla których amerykańska agencja rządowa zdecydowała się na masowe podsłuchiwanie obywateli sojuszniczego kraju, jednak cała sytuacja skłania do przemyśleń na temat tego ile jeszcze państw europejskich traktowane jest przez Stany Zjednoczone jako sojusznicy drugiej kategorii, których można i czasem trzeba skontrolować.