Narodowa Agencja Bezpieczeństwa, jeśli uznała kogoś za “zagrożenie dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych” nie ograniczała się wyłącznie do podsłuchiwania jego rozmów telefonicznych, czytania e-maili, itd. Zgodnie z zasadą, że informacja to władza, agenci rządowi uznali, że warto by wiedzieć na jakie strony porno wchodzą najbardziej niebezpieczni obserwowani.
Chodzi oczywiście o to, aby w razie czego móc łatwo zdyskredytować osobnika i obalić jego autorytet publikując adresy stron z pornografią, które takowy najczęściej odwiedzał. Broń wyjątkowo skuteczna, jeśli chodzi o muzułmańskich ekstremistów – a to właśnie w nich wymierzona była strategia, nazywana przez pracowników NSA “bombardowaniem za pomocą prawdy”.
Na jakiej podstawie decydowano, kto jest muzułmańskim radykałem, kwalifikującym się do rozszerzonego programu inwigilacji? Każdy, kto za pomocą mediów społecznościowych głosił takie opinie jak to, że “zabijanie niemuzułmańskich okupantów jest usprawiedliwione”, “11 września był robotą amerykańskich służb specjalnych”, głoszenie nietolerancyjnych haseł wobec Szyitów kwalifikował się do tego, aby NSA skontrolowała jego historię odwiedzanych stron pornograficznych.
To, że służby wywiadowcze zajmują się często “brudną robotą” nie powinno nikogo dziwić. Jednak nadal fascynujące jest to, że obrazy pokazywane nam w setkach szpiegowskich filmów – smutni panowie w płaszczach, lornetki, podsłuchy, aparaty szpiegowskie, czytanie z ruchu warg i tak dalej już dawno odeszły w zapomnienie. Dzisiejszy szpieg najwięcej czasu spędza przed komputerem, ponieważ to właśnie w Sieci zostawiamy najwięcej informacji o naszej osobie.