Ale Google chce jeszcze czegoś więcej! Firma już teraz eksperymentuje z przewidywaniem naszych zachowań. Przeglądarka Google Chrome na podstawie analizy naszej historii przeglądania i aktualnie otwartych stron www stara się zgadnąć, którą stronę zechcemy odwiedzić i ładuje ją do pamięci zanim wpiszemy jej adres.
Kolejnym przykładem jest Google Now – spersonalizowany asystent w formie aplikacji mobilnej. Na podstawie analizy naszej historii internetowej, korespondencji mailowej i położenia naszego telefonu, aplikacja, zależnie od godziny i dnia tygodnia, wyświetla nam takie informacje jak: szacowany czas dojazdu do pracy (rano), do domu (wieczorem), informacje o locie, na który kupiliśmy bilet lotniczy, pogodę, urodziny naszych znajomych, umówione spotkania, etc.
Co dalej? Google właśnie złożyło stosowne dokumenty do amerykańskiego Urzędu Patentowego. Patent opisuje system, który generował będzie
“spersonalizowane reakcje w imieniu użytkownika”.
Tłumacząc to na bardziej przystępny język,
Google chce prowadzić za nas nasze wirtualne życie na portalach społecznościowych
. Oczywiście zautomatyzowane wpisy pojawiać się będą na początku jako propozycje statusów/odpowiedzi. T,o co najciekawsze, to oczywiście sposób, w jaki system Google’a “nauczy się” pisać i reagować w naszym stylu. Google chce analizować nasze e-maile, odwiedzane strony, SMS-y – dosłownie wszystkie ślady, w tym te najbardziej prywatne, które pozostawiamy po sobie w Sieci.
Wyszukiwarka Google, przeglądarka Google Chrome, system mobilny Android, poczta Gmail, komunikator Google Hangouts, serwis społecznościowy Google+, galeria Picasa i pozostałe usługi Google’a zawierają wystarczająco dużo informacji, aby na ich podstawie stworzyć nasz profil psychologiczny i przewidzieć niektóre z naszych zachowań. Może się okazać, że Google w niektórych kwestiach wie o nas więcej, niż my sami.
Z punktu widzenia kogoś, kto pisze o nowych technologiach nowy patent Google’a to krok naprzód jeśli chodzi o rozwój algorytmów i techniki. Z punktu widzenia zwykłego internauty perspektywa, że “coś” będzie chciało ingerować w takim stopniu w nasze e-życie, wydaje się… przerażająca.