Na czym polega jego działanie? Produkowany przez firmę Knightscope K5 Autonomous Data Machine nie wyciągnie nagle z ukrytej kieszonki miecza świetlnego czy choćby pistoletu, nie porazi też napastnika prądem i nie rozjedzie potężnymi kołami. Jego zadanie to rejestrowanie wszystkiego, co się dzieje (m.in. dzięki algorytmom rozpoznawania twarzy, rejestracji samochodowych a także broni) i – w razie potrzeby – podnoszenie alarmu. Można zatem powiedzieć, że jest to taka autonomiczna, działająca w pełni samodzielnie kamera monitoringu, której zadaniem jest raczej zapobiegać (pod groźbą zarejestrowania przestępstwa i informowania policji) niż bronić. Dobrze widać to na tym filmie:
Jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, urządzenie zyskało sobie nie tylko zwolenników, ale również przeciwników. Ci drudzy widzą w zrobotyzowanym ochroniarzu kolejne zagrożenie dla prywatności rejestrowanych osób, bo na razie otwarte pozostaje pytanie, co dzieje się z danymi gromadzonymi przez robota. Poważnym problemem może być także ryzyko utraty pracy przez osoby z branży ochroniarskiej, która w Stanach liczy aż 1,3 miliona pracowników. Minimalna płaca w USA to 7,25 dolara za godzinę, a że robota K5 już na dzień dobry da się zatrudnić o dolara taniej (6,25 dolara za godzinę czyli ok. 19,5 zł), takie ryzyko rzeczywiście istnieje.
Sami zastanawiamy się, jak z tej perspektywy będzie wyglądała przyszłość robotyki. Skoro obecnie wchodzi na rynek pierwszy cyfrowy ochroniarz dokumentujący i alarmujący, to pewnie za jakiś czas pojawi się robot, który będzie umiał naprawdę ochronić powierzoną mu osobę lub mienie. A w Polsce nasz reperujący budżet rząd zakupi pewnie tysiące nowych, zrobotyzowanych policjantów, wyposażonych w zintegrowane fotoradary…