Firma Google złożyła właśnie wniosek do urzędu patentowego, w którym opisuje pomysł na darmowy transport dla użytkowników, którzy w zamian zechcieliby pooglądać sobie reklamy serwowane przez giganta.
Działałoby to mniej więcej tak: reklamodawcy w zamian za możliwość wyświetlania nam reklam na przykład na ekranie naszego smartfona, oferowaliby zniżkę/całkowite pokrycie kosztów transportu publicznego, czyli taksówek, autobusów, metra, pociągu, i tak dalej. Korzystając z ogromnej bazy wiedzy na nasz temat, pieczołowicie gromadzonej przez boty Google’a, reklamodawcy mogliby sprawdzić, czy i jak często kupowaliśmy produkty i usługi polecane nam podczas darmowej przejażdżki. Oznacza to, że na dłuższą metę, z takiego systemu transportu mogliby korzystać tylko ci, którzy regularnie “zostawiają w nim” swoje pieniądze.
Każdy w miarę trzeźwo myślący i kalkulujący czytelnik słusznie stwierdzi, że w chwili obecnej jest to strasznie słaby model biznesowy, gdyż koszty darmowych przejażdżek dla potencjalnych klientów zrujnowałyby większość firm chcących zareklamować się w nowej usłudze Google’a. Nie zapominajmy jednak o samoprowadzących się samochodach Google’a, napędzanych w większości silnikami elektrycznymi. Koszt przejażdżki takim autem jest nieporównywalnie niższy do ceny, jaką za przejazd zapłacimy w tradycyjnej taksówce.