Na szczęście – i to jest ta dobra wiadomość – nie musimy obawiać się, że ktoś mógł przejąć kontrolę nad sterowaniem elektrownią. Wszystko dzięki temu, że reaktor w tej elektrowni został… wygaszony, i to już dość dawno, bo w 1995 roku. Doszło wtedy do dość poważnego wycieku sodu. Lokalna społeczność protestowała przeciwko ponownemu uruchomieniu reaktora tak skutecznie, że nigdy do niej ostatecznie nie doszło.
A zła wiadomość? To nie jedyny przypadek zainfekowania złośliwym oprogramowaniem komputerów w japońskiej energetyce jądrowej. Wyszło bowiem na jaw, że aż trzy komputery w głównej siedzibie Japońskiej Agencji Energii Atomowej również zostały zarażone, prawdopodobnie na skutek otworzenia załączników w specjalnie przygotowanych mailach. Być może zatem o japońskich elektrowniach jądrowych usłyszymy jeszcze w tym roku nie raz…