Tak przynajmniej głosi oficjalna historia wydarzenia, które miało miejsce w ostatnią sobotę. Nie wiem jak Wam, ale mnie wydaje się ona nieco podejrzana. Chyba nie każdy ma na podorędziu technologię symultanicznego filmowania w green boksie i przesyłania postaci w formie hologramu, ot tak, na wypadek, gdyby wypadło jakieś spóźnionko. Takie rzeczy przygotowuje się pewnie znacznie dłużej niż trwałby czas dojazdu na miejsce spóźnionego premiera.
Tak czy siak, stało się. I wyglądało imponująco. Przemówienie było dość krótkie (dotyczyło sprawy korupcji w tureckim rządzie), ale i tak w większości utonęło w powodzi oklasków zwolenników postępowego premier (właściwa akcja od 45 sekundy):
Warto dodać, że nie jest to pierwszy przypadek holograficznego “wystąpienia” osobistości ze świata polityki. W 2012 roku na podobny krok zdecydował się hinduski polityk Narendra Modi, występujący za pośrednictwem hologramów w 26 wiecach w kampanii przedwyborczej… równocześnie. Natomiast, co może dziwić, zupełnie dziewiczym lądem są dla politycznych wystąpień hologramowych Stany Zjednoczone.
Podobnie zresztą jak Polska. Ale my mamy swoich tweetujących ministrów, którzy lubią takie nowinki techniczne, więc kto wie…