Studenci uczą się jak dokonać infiltracji w Internecie i sieciach komórkowych na zajęciach z “elektronicznych walk bezprzewodowych” i “nowoczesnych malware”, po to by zapobiec komputerowym wykroczeniom w przyszłości. W końcu – najlepiej pokonać wroga jego własną bronią. Na uniwersytecie ETH w Zurychu kierunek cyberbezpieczeństwa cieszy się coraz większym zainteresowaniem – liczba studentów wzrosła aż trzykrotnie od 2009r. Ma to swoje odzwierciedlenie w branży, która coraz częściej poszukuje wykwalifikowanych specjalistów.
Ta gałąź branży informatycznej warta jest dziś 60 miliardów dolarów. Najbardziej zainteresowani specjalistami od cyberbezpieczeństwa są wielkie korporacje, które w wyniku działań hakerów i złośliwego oprogramowania są narażone na kolosalne straty. 18 miesięcy temu wirus komputerowy Shamoon zniszczył 55 tysięcy serwerów i twardych dysków Sauid Arabian Oil Co. – największego na świecie eksportera ropy. Nie szukając daleko, w zeszłym miesiącu Orange wykradziono osobiste dane 800 tys. klientów. Odsetek firm, które straciły minimum 10 milionów dolarów w wyniku incydentów hakerów wzrosła o 51% od 2011r. według badań przeprowadzonych w 9600 firmach ze 115 krajów. Od czasu sprawy Snowdena również agencje rządowe szukają odpowiednich specjalistów. Według danych z agencji rekrutacyjnej Manpowergroup miejsc pracy jest więcej niż wykwalifikowanych pracowników.
“W tej branży potrzeba ludzi, ze specyficznym tokiem myślenia. Pożądane są osoby z nieszablonowym podejściem, które kombinują w jaki sposób najefektywniej zaatakować system” – mówi jeden z absolwentów uczelni ETH.
Zdjęcie mężczyzny z klawiaturą pochodzi z serwisu Shutterstock