Oprócz stosowanych w samochodach od kilkudziesięciu lat metod, których celem było minimalizowanie strat i obrażeń wśród kierowców i pasażerów, władze USA chcą spróbować nowej metody.
Wyobraźcie sobie sieć, do której podłączone są wszystkie samochody. Dzięki temu pojazdy mogą komunikować się miedzy sobą podczas ruchu i ostrzegać nawzajem przed ryzykownymi manewrami, dzięki czemu ludzie nie będą zmuszeni pamiętać o zasadzie ograniczonego zaufania na drodze.
Technologia zwana “V2V”, czyli vehicle to vehicle (pojazd do pojazdu) pozwala pojazdom na komunikację między sobą i wymianę danych dotyczących bezpieczeństwa na drodze, czyli: aktualna szybkość, pozycja, nagłe awarie, zmiana warunków drogowych, etc.
V2V to oczywiście kolejne wcielenie tzw. Internetu Rzeczy (Internet of Things), który w ostatnich miesiącach jest jednym z najgorętszych tematów, o których dyskutuje się w Silicon Valey. Nad technologią pracuje obecnie kilka firm: Google, Tesla Motors i… Cisco. Cisco liczy na to, że po wprowadzeniu przepisów dotyczących montowania technologii V2V w pojazdach, znacznie wzrośnie zapotrzebowanie na infrastrukturę do obsługi całej sieci. Firma chce się jak najszybciej przygotować na taką możliwość.
Z jednej strony ten system z pewnością może być skuteczny w ratowaniu ludzkiego życia, oraz sprawi, że podróże samochodem po USA staną się jeszcze bardziej bezpieczne niż obecnie, to fakt. Drugą stroną medalu jest jednak kolejna możliwość kontroli swoich obywateli. A przyznacie chyba, że kraj, którego Agencja Ochrony Narodowej (NSA) stała się obiektem jednego z największych skandali dotyczących inwigilacji w Sieci, już raz udowodnił nieczystość swoich intencji…