Na pierwszy rzut oka urządzenie wygląda jak typowy smartfon. Kolorowy, dotykowy wyświetlacz, integracja ze smartfonem, parę bajerów w rodzaju wodoodpornej obudowy, czy czujnika temperatury. Generalnie gadżet ma tą samą funkcjonalność co znane nam już smartwatche – może wyświetlać powiadomienia o przychodzących wiadomościach, połączeniach, zaplanowanych zajęciach itp. Równie dobrze może także obsługiwać wybrane aplikacje z Google Play.
To czym Headwatch różni się od innych urządzeń dostępnych na rynku jest możliwość szybkiego wypięcia części z wyświetlaczem z paska i założenia go za ucho. W ten sposób zyskujemy bezprzewodowy zestaw słuchawkowy. Producent zapewnia, że bateria na jednym ładowaniu wytrzyma dwa dni pracy. Koncepcja została zgłoszona już do urzędu patentowego. Pojedynczy egzemplarz Headwatcha ma kosztować 250$. Przy pomocy Indiegogo urządzenie możemy zamówić już za 199$. Przewidywany termin dostawy to marzec przyszłego roku – pod warunkiem jednak, że twórcom uda się zebrać 300 tys.$ potrzebnych do uruchomienia produkcji… Kampania dopiero się rozpoczęła, ale zainteresowanie póki co jest znikome.
Osobiście uważam, że produkt może być ciekawy tylko dla osób, które na co dzień często posługują się headsetami lub używają nie tyle smartfonów co tabletów z funkcją połączeń głosowych. Ja nie widzę sensu zakładania niewygodnego (bo wybaczcie, nikt nie przekona mnie, że słuchawki Bluetooth są komfortowe przy dłuższych rozmowach) urządzenia na ucho, gdy w kieszeni trzymam smartfon… Tak samo nie widzę sensu miziania palcami po malutkim ekraniku smartwatcha, gdy mój telefon leży kilkadziesiąt centymetrów dalej (patrz -> filmik promocyjny).