Kiedy Google czy Facebook modyfikuje interfejs swoich usług, najczęściej wśród internautów wybucha niemała wrzawa. Tymczasem zmiany w regulaminach, jak pokazuje ostatni przykład, interesują niewielu, choć faktycznie dotyczą każdego z nas. Google już od listopada wyświetla elementy polecane przez użytkowników wraz z ich zdjęciami profilowymi jako reklamy, tym samym zmieniając internautów w żywe banery. Facebook od jakiegoś czasu postępuje podobnie, ale dopiero teraz pojawiają się stosowne zmiany w regulaminie portalu. Informacje o prawach przysługujących użytkownikom w związku z publikowanymi treściami zostały jeszcze bardziej rozwodnione, więc trudno wysnuć z nich jednoznaczne wnioski. Mało tego, w portalu pojawiła się nowa wyszukiwarka (tzw. Graph Search), a jednocześnie po cichu usunięto opcję pozwalającą “zastrzec” nazwę użytkownika, tak by nie pojawiała się w wynikach wyszukiwania.
Ruchy Google’a i Facebooka służą jednemu celowi: mają zwiększyć ich wpływy z reklam. Właśnie to źródło dochodów pozwala im oferować gros usług nieodpłatnie – obsługa różnych kampanii promocyjnych przynosi portalom ponad 90 proc. przychodów. Globalny rynek reklamy internetowej wciąż się rozrasta – i to o ponad 10 proc. na kwartał – lecz jednocześnie walka o reklamodawców staje się bardziej zacięta, gdyż coraz rzadziej zadowala ich docieranie do nieokreślonego grona odbiorców. Firmy chcą, by treści promocyjne trafiały do ściśle sprofilowanej grupy docelowej, czyli do tych ludzi, którzy z największym prawdopodobieństwem klikną w baner. Właśnie dlatego oba portale łączą prywatne zdjęcia i dane użytkowników z reklamami. Kalkulacja jest prosta: ogłoszenie okraszone znajomą twarzą czy nazwiskiem przyjaciela zwiększa szansę, że użytkownik zwróci na nie uwagę i sprawdzi, co się za nim kryje.
Na kolejnych stronach szczegółowo opisujemy, w jaki sposób zmiany w regulaminach Google’a i Facebooka wpłyną na ich użytkowników, a także pokazujemy krok po kroku, co zrobić, by chronić swój wizerunek. W gruncie rzeczy nie jest to trudne, tyle że odpowiednie opcje zostały głęboko schowane.
Google wabi zdjęciami
Nie chcąc firmować własną twarzą i nazwiskiem reklam Google’a, powinniśmy koniecznie wybrać optymalne ustawienia konta.
Od 11 listopada Google wyświetla nazwiska, zdjęcia i rekomendacje użytkowników Google+ w reklamach i wynikach wyszukiwania. Te tzw. rekomendacje społecznościowe pojawiają się bezpośrednio pod ogłoszeniem lub odnośnikiem do strony. Są wyświetlane m.in. na podstawie tego, jakie artykuły czy treści na stronach internetowych przykuły naszą uwagę na tyle, że kliknęliśmy przycisk “+1”, działający analogicznie jak facebookowy “Lubię to”. Pod uwagę brane są jednak również oceny i recenzje wystawione restauracjom czy hotelom na Mapach Google’a bądź komentarze na YouTubie. Oznacza to, że jeśli trzy lata temu oceniliśmy kawiarnię we Wrocławiu, to teraz ktoś, kto wprowadzi w wyszukiwarce wyrażenie “kawiarnia Wrocław”, może zobaczyć reklamę z naszym zdjęciem. Tego rodzaju treści promocyjne z udziałem użytkownika mogą być wyświetlane wszystkim jego znajomym w portalu Google+, a więc osobom, które śledzi, oraz tym, które śledzą jego profil, jak również wszystkim wpisanym do jego książki adresowej w usłudze Kontakty Google.
Niewątpliwie rekomendacje przyjaciół mogą być na wskroś przydatne – w końcu zawsze łatwiej nam zaufać komuś, kogo znamy, niż obcemu. Haczyk polega na tym, że będąc użytkownikiem Google+, musimy przy każdej okazji – wystawiając ocenę, pisząc komentarz na YouTubie czy klikając przycisk “+1” – pamiętać, że informacja o tym może w każdej chwili wypłynąć gdzieś w Sieci. Co gorsza, dotyczy to również wszystkich rekomendacji udzielonych w przeszłości. Na razie trudno powiedzieć, czy użytkownicy Google+ przyjmą to do wiadomości bez mrugnięcia okiem czy też popularność portalu, i tak pozostającego w cieniu Facebooka, spadnie jeszcze bardziej. Na razie jedynie osoby, które podały swój wiek i mają mniej niż 18 lat, są wyłączone z systemu rekomendacji. Wszyscy inni mogą w pewnym stopniu powstrzymać zapędy Google’a: portal pozwala zablokować wyświetlanie naszych zdjęć i danych w treściach reklamowych. Nawet po tym jednak nasze rekomendacje wciąż mogą pojawiać się w wynikach wyszukiwania czy na przykład w sklepie Google Play – aby temu zapobiec, należy je skasować albo pojedynczo dopasować ich ustawienia prywatności.
1. Jak zabezpieczyć profil w usługach Google’a?
Wprowadzając rekomendacje społecznościowe, Google umożliwił każdemu użytkownikowi wyłączenie tej funkcji. Jeśli przegapiliśmy stosowny komunikat, zalogujmy się na swoje konto i wejdźmy na stronę plus.google.com/settings/endorsements. Tam możemy cofnąć zgodę na wykorzystywanie swojego wizerunku, usuwając zaznaczenie w polu “Na podstawie mojej aktywności Google może pokazywać moje imię i nazwisko oraz zdjęcie profilowe w rekomendacjach społecznościowych wyświetlanych w reklamach”.
2. Dane osobiste
Jeśli nie chcemy, by treści zawarte na naszym profilu były publicznie dostępne, musimy ręcznie zmienić ustawienia dotyczące poszczególnych rodzajów informacji: danych kontaktowych, daty urodzenia, miejsca zamieszkania, miejsca pracy itd. W tym celu kliknijmy własne zdjęcie (w prawym górnym rogu strony dowolnej usługi Google’a) i wydajmy polecenie »Wyświetl profil«. Później kliknijmy przycisk »Edytuj« przy dolnej krawędzi dowolnej ramki z informacjami o nas (np. “Moja historia” czy “Informacje podstawowe”). W kolejnych zakładkach okna ustawień, które zostanie wyświetlone na ekranie, znajdziemy opcje dotyczące prywatności różnych danych. Klikając każdorazowo przycisk oznaczony strzałkami w górę i w dół oraz etykietą aktualnego poziomu prywatności (“Publiczne”, “Kręgi rozszerzone”, “Twoje kręgi”, “Tylko Ty”, “Wybrane osoby”), możemy dopasować ustawienia do własnych preferencji.
3. Profil w wyszukiwarce
Domyślnie Google wyświetla odnośnik do naszego profilu w serwisie Google+ zawsze, kiedy ktoś poda w wyszukiwarce nasze imię i nazwisko. Aby wyłączyć tę funkcję, wybierzmy z menu Google+ polecenie »Ustawienia«, po czym w sekcji »Profil« znajdźmy pole »Ułatw innym znajdowanie mojego profilu w wynikach wyszukiwania « i usuńmy zaznaczenie widniejące w polu obok.
Facebook znajdzie każdego
Nowy regulamin i nowa wyszukiwarka oznaczają jedno: jeszcze mniej prywatności na Facebooku! Na szczęście możemy się bronić.
Podobnie jak Google, Facebook również zapewnia swoim użytkownikom wątpliwą przyjemność oglądania twarzy swoich znajomych i ich polubień we wpisach reklamowych. Po tym jak do amerykańskich sądów wpłynęło kilka pozwów przeciwko portalowi, związanych z tą formą promocji społecznościowej, Facebook nieco zmienił sporne fragmenty regulaminu – nie oznacza to jednak, że je poprawił. Przykładowo dotychczas Facebook rościł sobie prawo do wykorzystywania w reklamach “pokrewnych informacji (na przykład o marce, którą lubisz)”. W nowej wersji regulaminu mowa jest tylko o nieokreślonych “informacjach” – to pojęcie może obejmować wszystko, co kiedykolwiek opublikujemy w portalu.
Niezależnie od tego zmiany wprowadzono również w wyszukiwarce Facebooka. Nowy system Graph Search uwzględnia w wynikach wszystkie informacje profilowe, jakie udostępniamy publicznie. Na razie funkcja ta została włączona tylko dla anglojęzycznych profili, ale w ciągu kilku miesięcy pojawi się również w innych krajach. Przykładowo jeśli mieszkamy w Gdańsku i jesteśmy fanem profilu “CHIP. PL”, a ktoś wpisze w wyszukiwarce wyrażenie “osoby z Gdańska, które lubią CHIP.PL”, to znajdziemy się na liście wyników razem ze wszystkimi, którzy również publicznie udostępniają takie informacje o sobie. To, kto może znaleźć nas w taki sposób, zależy od ustawień prywatności przypisanych konkretnym danym w naszym profilu: tylko my, nasi znajomi albo wszyscy na Facebooku. Funkcja Graph Search może zrewolucjonizować reklamy na Facebooku: portal będzie mógł wyświetlać w wyszukiwarce wpisy promocyjne pasujące do podanego wyrażenia w podobny sposób, jak robi to Google. Jeśli ktoś spróbuje znaleźć “restauracje w Białymstoku, które polubili moi znajomi”, to najprawdopodobniej obok faktycznych rekomendacji zobaczy zwykłe reklamy.
Przy okazji zmian Facebook zdecydował się też odebrać użytkownikom możliwość ukrycia swojego profilu w wyszukiwarce. Wszyscy ci, którzy wcześniej zdecydowali, że nikt nie będzie mógł ich znaleźć, otrzymali już komunikaty zawiadamiające o pozbawieniu wspomnianej szansy już wkrótce. Poniżej podpowiadamy, jak chronić swoją prywatność w nowych warunkach.
1. Zdjęcia w reklamach
Nie chcąc, by Facebook wyświetlał naszą nazwę użytkownika, zdjęcie i polubienia w materiałach reklamowych pokazywanych naszym znajomym, musimy mu tego zabronić. W tym celu w oknie profilu kliknijmy ikonę ustawień (w prawym górnym rogu) i wybierzmy polecenie »Ustawienia konta«. Później przejdźmy do zakładki »Reklamy « i kliknijmy przycisk »Edytuj« w sekcji »Reklamy i znajomi«. Teraz w rozwijalnym menu wskażmy opcję »Nikt« i zatwierdźmy wybór, klikając przycisk »Zapisz zmiany«.
2. Nowa wyszukiwarka Facebooka
Na szczęście możemy ukryć się przed nowym silnikiem wyszukiwania Graph Search. Aby nie pojawiać się w cudzych wynikach wyszukiwania, wystarczy nikomu nie udostępniać informacji o sobie. W tym celu trzeba jednak pojedynczo zmienić ustawienia prywatności każdej informacji podanej w profilu. Otwórzmy stronę Facebooka i kliknijmy odnośnik »Edytuj profil« (przy zdjęciu profilowym). Przy niektórych informacjach znajdziemy rozwijalne menu – za ich pomocą ustawmy poziom prywatności »Tylko ja«. W przypadku innych wpisów należy najpierw kliknąć przycisk »Edytuj«, aby otworzyć okno z odpowiednim menu. Wprowadzone zmiany za każdym razem zatwierdzajmy, klikając przycisk »Zapisz«.
3. Profil na Facebooku w wyszukiwarce Google’a
Domyślnie Google znajduje nasz profil na Facebooku, kiedy ktoś wpisze w wyszukiwarce imię i nazwisko podane w tym profilu. Jeśli nam się to nie podoba, kliknijmy na Facebooku przycisk ustawień i otwórzmy »Ustawienia prywatności«. W sekcji »Kto może mnie wyszukać« kliknijmy przycisk »Edytuj« w wierszu “Czy chcesz, aby inne wyszukiwarki zawierały link do Twojej osi czasu”, po czym usuńmy zaznaczenie z pola wyboru. Gdy zatwierdzimy zmianę ustawień, nasz profil stanie się niewidoczny dla Google’a.