Przede wszystkim – choć nawet to nie było pewne – redaktorzy Newsweeka przyjęli proste, aczkolwiek dość szalone założenie: Satoshi Nakamoto rzeczywiście istnieje. Na pierwszy rzut oka zakładanie, że jedna z najbardziej tajemniczych postaci XXI wieku używa swojego prawdziwego imienia i nazwiska (a nie wymyślonego pseudonimu) wydaje się szczytem głupiej naiwności, ale… sęk w tym, że to założenie się sprawdziło.
Przesłanka pierwsza
Sprawdziło się przynajmniej częściowo. Podczas sprawdzania bazy danych osób, które uzyskały obywatelstwo amerykańskie, dziennikarze rzeczywiście znaleźli osobę o właśnie takim imieniu i nazwisku. Również inne elementy układanki wyglądały całkiem obiecująco – był to mieszkający w Kalifornii Japończyk, który posługiwał się innym imieniem i nazwiskiem: Dorian Prentice. Posługiwał się nim aż 40 lat (bo ma ich w sumie 64) i być może właśnie to sprawiło, że uznał “pseudonim”, będący w rzeczywistości jego prawdziwym imieniem i nazwiskiem, za naprawdę anonimowy.
Przesłanka druga
Co ważne, życiorys zawodowy pana Doriana Prentice również całkiem nieźle pasuje do tego, jak moglibyśmy sobie wyobrażać tajemniczego Satoshi Nakamoto. Pan Prentice skończył studia na California State Polytechnic Uniwersity (właśnie wtedy zmienił imię i nazwisko) i najpierw pracował w firmie Hughes Aircraft, odpowiedzialną za opracowywaniu technologii komunikacyjnych wykorzystywanych przez amerykańskie lotnictwo wojskowe. Później pracował m.in. w Quotron Systems Inc, na stanowisku łączącym sprawy technologiczne z zagadnieniami finansowymi. Ostatni ślad jego działalności zawodowej to rok 2001 – pan Prentice rzuca wtedy pracę w Federal Aviation Administration i równocześnie rozwodzi się. Wraca do Kalifornii, by zajmować się tam swoją matką.
Przesłanka trzecia
Jakby tego było mało, całkiem nieźle zgadzają się również “opinie środowiskowe”, do których dotarli redaktorzy amerykańskiego tygodnika. Pan Prentice określany jest zarówno przez rodzinę, jak i dawnych współpracowników, jako osoba bardzo skryta, tajemnicza (dzieci wspominają np. o zakazie dotykania komputera), a równocześnie – jako komputerowy geniusz.
Przesłanka czwarta
Jakby tego wszystkiego było mało, prawdopodobny pan Nakamoto miał jeszcze jeden powód, by przestać lubić tradycyjne systemy finansowe – w roku 1990 musiał ogłosić bankructwo cywilne i stracił dom.
Jaka jest prawda?
Pan Prentice alias Nakamoto na widok dziennikarzy… wezwał policję. Wyparł się związku z Bitcoinem, aczkolwiek uczynił to w dość nietypowy sposób, twierdząc, że “nie może o tym rozmawiać” i że to już “nie są jego sprawy, oddano je innym”. Poza tym wkrótce po tym wydarzeniu do Fundacji Bitcoina trafił e-mail (z wiarygodnego adresu), w którym niejaki… Satoshi Nakamoto całkowicie zdementował prasowe doniesienia.
Wygląda na to, że 100-procentowej pewności mieć zatem nie możemy ani teraz, ani w przyszłości. Być może śledztwo Newsweeka zakończyło się sukcesem, a być może jest tylko zbiorem zręcznie pozszywanych faktów i zbiegów okoliczności. Mam jednak wrażenie, że zbliżyliśmy się do prawdy tak bardzo, jak to tylko było możliwe.
Zdjęcie mężczyzny zasłaniającego się tablicą z logiem bitcoina pochodzi z serwisu Shutterstock.