Jedno z najbardziej spektakularnych włamań hakerów miało miejsce w styczniu, kiedy doszło do przejęcia informacji z kont Twittera i kont mailowych pracowników Microsoftu. Wśród nich znalezione zostały faktury przesyłane między Microsoftem a komórką FBI zajmującą się technologiami cyfrowymi. Wynika z nich, że koszt uzyskania informacji o pojedynczym kliencie Microsoftu waha się między 50 a 200 dolarami. Najnowsza faktura łączna (z listopada 2013 roku) opiewała na sumę 281 tysięcy dolarów.
Specjalista cytowany przez Daily Dot, które jako pierwsze dotarło do wykradzionych maili, potwierdził autentyczność wykradzionych dokumentów, natomiast nie zrobił tego ani Microsoft, ani też FBI. Warto jednak podkreślić, że informacje nie zostały też zdementowane, zaś rzecznik Microsoftu skomentował całą sprawę mówiąc, że “nie ma w tym nic niezwykłego. Zgodnie z obowiązującym w Stanach Zjednoczonych prawem, firmy mogą upomnieć się o zwrot kosztów związanych z obowiązkiem udostępniania danych klienta. Microsoft stara się po prostu odzyskać część kosztów związanych z realizacją tego typu zleceń”.
Wszystko wskazuje na to, że uzyskane przez hakerów informacje pokrywają się z wcześniejszymi “wyciekami” związanymi chociażby z NSA i programem PRISM, z ramach którego Microsoft i inni internetowi giganci świadomie dostarczali danych amerykańskim agencjom rządowym.
Jedyna nowość polega więc na tym, że mamy już pogląd na to, ile można na takim udostępnianiu danych zarobić.
Zdjęcie loga Microsoftu pochodzi z serwisu Shutterstock.