Nightmares from the Deep: Davy Jones – recenzja gry (PC)

Nightmares from the Deep: Davy Jones – recenzja gry (PC)

Kustoszka muzeum karaibskiego – Sara Black – już dwukrotnie ocierała się o ślady najsłynniejszego morskiego pirata. Przeżyte koszmary nie pozwoliły zapomnieć o Davy Jonesie. Kobieta wchodząc w posiadanie zapisków potwierdzających autentyczność legendy zwołuje konferencję prasową. Podczas prezentacji jednak do hali muzeum wdziera się olbrzymi galeon pirata, który porywa Sarę i jej córkę. Obie panie są nie w ciemię bite i udaje im się wydostać z celi okrętu. Niestety będąc o krok od upragnionej wolności zostają ponownie pojmane, a córka Sary, by ratować życie matce decyduje się podpisać pakt z Davy Jonesem. Z naszego antagonisty jest całkiem słowny gość, ale też i bardzo złośliwy o czym Sara przekona się spacerując po pirackiej desce (“To nie ja ją zabiłem! To morze!”) i lądując w zimnych, karaibskich toniach. W czepku urodzona Black dociera jednak do wyspy Jones’a, gdzie spotka wielu nieszczęśników wykorzystanych w podobny sposób przez morskiego diabła. By zerwać magiczny pakt i uwolnić córkę nasza bohaterka będzie musiała odkryć tajemnicę legendarnego pirata.

W poprzednich częściach trylogii występowało bardzo mało pobocznych postaci. Tutaj mamy całkiem konkretną gromadkę – oprócz żywych szkieletów, z których każdy ma do opowiedzenia własną historię, poznamy także alchemika, ducha młodej dziewczyny i wiedźmę parającą się voodoo. Po całej wyspie porozrzucane są dublony, które umieszczone w odpowiednich posągach opowiedzą nam o życiu Jones’a w kolejności odwrotnie chronologicznej. Fabuła jest może mniej dynamiczna niż w poprzedniej części, ale nie mniej interesująca. Samo zakończenie wydało mi się dość płytkie i niezbyt sensowne, ale na szczęście po skończeniu głównej fabuły odblokowuje się pół godzinny epizodzik, który zawiera fajny zwrot akcji.

Mechanika niczym nie różni się od poprzednich części. Nightmares from the Deep: Davy Jones to przygodowa gra point & click wypakowana po brzegi sekwencjami z szukaniem obiektów oraz zagadkami logicznymi. O ile do tych pierwszych ciągle nie umiem się przekonać, choć studio stara się jak może, by sceny te nie ograniczały się jedynie do ślęczenia nad listą obiektów, tak te drugie stanowią niezłe wyzwanie dla naszych szarych komórek i spodobają się wszystkim zwolennikom łamigłówek. Spora część z 29 zagadek sprawiła mi na tyle dużą trudność, że po kilku minutach walki z ulgą wciskałam przycisk pominięcia zadania. Projektantom należą się brawa nie tylko za odpowiedni poziom mini-gier, ale także za ich różnorodność.

Artifex Mundi, jak mało które studio, ciągle przypomina mi jak bardzo okropnym jestem wzrokowcem. W ich grach po prostu nie sposób nacieszyć oczu szczegółowymi, ręcznie rysowanymi lokacjami. To odkrywanie tych wszystkich malarskich cudów, epatujących niesamowitą feerią barw plansz popycha gracza do działania, a przynajmniej tak jest w moim przypadku. Z produkcji na produkcję widać postęp grafików, którzy bawią się nieszablonowymi perspektywami i potrafią popuścić wodze własnej fantazji. Ta gra składa się z 68 arcydzieł, które na długo zapadną mi w pamięć – jaskinia wypełniona kolorowymi kryształami, mroczna biblioteka paktów, majestatyczny galeon, miasteczko na palach, lodowy ogród. Już dla samej grafiki warto sięgnąć po ten tytuł.

Pod względem animacji poziom nie jest już tak wyrównany. Cut-scenki są w porządku, lecz jest ich znikoma ilość. Zwierzęta wyglądają nadzwyczaj dobrze. Niestety już ruchy szkieletów czy żywych postaci miejscami bywają sztywne i niedopracowane. Dubbing i oprawa muzyczna nie zmieniły się od pierwszej części. Lektorzy brzmią nie jak profesjonaliści, lecz po prostu native speakerzy odczytujący tekst z kartki. W tego typu grach trudno to jednak brać za poważną wadę – ot raczej kwestia ograniczonego budżetu.

Trzecia część Koszmarów z Głębin może nie zachwyciła mnie aż tak bardzo pod względem fabularnym jak “Pieśń Syreny”, ale za to wizualnie dostarczyła mi większych wrażeń estetycznych. Trylogię z piratami w tle bez wątpienia mogę polecić zarówno wyjadaczom gatunku jak i osobom dopiero rozpoczynającym z nim przygodę. Z morskim diabłem rozprawiliśmy się na dobre, ale kto wie – może na błękitne wody Karaibów wypłyniemy jeszcze nie raz? Nie miałabym nic przeciwko temu…

Ocena: 80/100

Plusy:

+ 68 pięknych, ręcznie rysowanych lokacji

+ różnorodne i wymagające zagadki logiczne

+ ciekawe prowadzenie historii

+ poboczni bohaterowie

Minusy:

– dubbing

– płytki finał

– nierównomierna jakość wszystkich animacji

Tytuł: Nightmares from the Deep: Davy Jones

Producent: Artifex Mundi

Wydawca: Artifex Mundi

Platforma: PC (w przyszłości tablety i smartfony z iOS, Android, Windows Phone)

Data premiery: 27 marzec 2014 r.

Język : angielski

Cena: 54 zł