A wszystko to po to, żeby ze swoimi tagami (choć to bardzo, bardzo uproszczona definicja uznajmy tagi za prymitywną formę graffiti, tag to najczęściej podpis osoby, która go wykonała) dotrzeć w coraz bardziej niedostępne miejsca i zostawić tam jak największy napis: KATSU.
Wcześniej artysta wsławił się między innymi swoim wynalazkiem “gaśnicy ze sprayem” – projekt zaprezentował podczas wystawy “Art in the Streets”, wystawianej w Muzeum Sztuki Współczesnej w Los Angeles w 2012 roku. Co prawda KATSU nie otrzymał oficjalnego zaproszenia, ale i tak zostawił swój ogromny podpis na jednej ze ścian muzeum.
O tym, czy bohater tego tekstu jest artystą, czy wandalem nie ma sensu dyskutować. To czego na pewno nie można odmówić KATSU to ambicji tych samych rozmiarów, co jego prace. Jego najnowszy projekt znowu przełamuje bariery i z pewnością sprowokuje wielu do dyskusji. Amerykanin bowiem przerobił zwykłego quadcoptera, tak aby maszyna była w stanie wznieść się w powietrze uzbrojona w spray z farbą. Graffiti na dziesiątym piętrze szklanego biurowca w samym centrum Nowego Jorku przy wykorzystaniu tej technologii z prawie niemożliwego staje się banalnie prostym wyzwaniem. Prace wykonane za pomocą drona KATSU zaprezentował podczas kiermaszu sztuki współczesnej w Dolinie Krzemowej – impreza odbyła się 10 kwietnia. Same prace, nie wyglądają, jakby do ich stworzenia wykorzystana została bardzo zaawansowana technologia w postaci zdalnie sterowanej, latającej maszyny. Ale pomysł jest świeży i z pewnością wielu ludzi zechce dopracować technologię i stworzyć oprogramowanie do “maszynowego” malowania graffiti. Na razie wygląda to tak: