Internauci w najlepsze żartowali sobie z ciszy wyborczej

Nawet polubienie profilu jednego z kandydatowów do Parlamentu Europejskiego miało być traktowane jako złamanie ciszy wyborczej. Nie można było także także udostępniać żadnych zdjęć polityków. I tak dalej.
Internauci w najlepsze żartowali sobie z ciszy wyborczej

Polacy nie tylko “lajkowali” profile polityków (w samą tylko niedzielę, profil Janusza Korwin-Mikkego zdobył ponad tysiąc nowych fanów) – jak zwykle udowodniliśmy, że jesteśmy bardzo kreatywnym narodem, który doskonale radzi sobie z omijaniem większości przepisów.

Pomysłów było wiele. Od cytowania Biblii, gdzie w Psalmie 33 pojawia się takie zdanie: Pan miłuje prawo i sprawiedliwość”, przez namawianie do przeprowadzki do Kalisza, czy agitacji na rzecz noszenia muszki zamiast krawatu, pojawiały się również takie wpisy na Facebooku:

Ogromne kary groziły również za publikowanie sondaży przedwyborczych. Jednak polski Twitter już od dawna ma na to patent i jak zwykle pisano Bardzo Tajnym Szyfrem w stylu:

Kto chciał, mógł dowiedzieć się bardzo wiele na temat wyników wyborów do Europarlamentu jeszcze przed końcem ciszy wyborczej. Rodzi się zatem pytanie, czy jest jakikolwiek sens utrzymywania pozorów jakiejkolwiek ciszy wyborczej? Może to już czas z niej zrezygnować – kraje o wiele dłuższej tradycji demokracji, do których tak bardzo lubią porównywać Polskę nasi politycy nie mają czegoś takiego jak cisza wyborcza.

Więcej:sieci