Jak się pewnie domyślacie, wojskowy czytnik jest o wiele lepiej zabezpieczony niż jego cywilne odpowiedniki. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że poziom bezpieczeństwa zahacza o paranoję, jednak pamiętajmy – to produkt wojskowy, bezpieczeństwo informacji to rzecz święta. Czytnik nie posiada możliwości łączenia się z sieciami Wi-Fi, nie ma miejsca na kartę SD i nie oferuje żadnej możliwości podłączenia go do zewnętrznej pamięci, czy komputera. System operacyjny zainstalowany na czytniku również powstał w wojskowych laboratoriach.
Powstał w ramach programu Navy General Library Program (Generalny Program Biblioteczny Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych) przy współpracy z firmą Findaway World, zajmującą się przygotowywaniem e-booków. Ponieważ użytkownicy nie będą w stanie umieścić na czytniku żadnej nowej pozycji, na urządzeniu znajduje się większość zbiorów Biblioteki Marynarki Wojennej – od klasykę, poprzez tysiące tekstów instruktażowych, aż po najnowsze bestsellery.
Celem powstania tego urządzenia było udostępnienie całej biblioteki wojskowej marynarzom, którzy aktualnie odbywają służbę poza granicami Stanów Zjednoczonych. Brak możliwości podłączenia czytnika do jakiegokolwiek komputera, czy włożenia do niego jakiejkolwiek karty SD chroni amerykańskie wojsko przed wyciekiem tajnych informacji. Przynajmniej w praktyce, bo nie chce nam się wierzyć, że marynarze nie zabierają na misję swoich smartfonów, tabletów, ipodów, czy laptopów…
Czytnik Marynarki Wojennej USA ma też jedną z lepszych nazw na rynku: Navy Ereader Device – w skrócie NeRD. Niestety urządzenie raczej nie trafi na rynek cywilny.