Oczywiście w przypadku tego patentu, zgłoszonego przez firmę Olympus, wcale nie musi tak być, jednak opisany w nim obiektyw 12–150 mm f/4–6,3 wygląda całkiem realistycznie. Moim zdaniem są rzeczywiście spore szanse na to, że za jakiś czas tego typu konstrukcja będzie miała swoją premierę rynkową.
Jeśli chodzi o parametry optyczne, mamy do czynienia z typowym “spacerzoomem”, oferującym zakres ogniskowych sprawdzający się niemal w każdej sytuacji. 12–150 mm w przeliczeniu na format małoobrazkowy to 24–300 mm, a więc od szerokiego kąta po długie “tele”. Gorzej wygląda kwestia jasności tego obiektywu – zakres maksymalnych otworów przysłony to f/4–6,3. Niemniej to typowe wartości dla tego typu zoomów, które mają być równocześnie dość małe i lekkie.
Ale nie to jest w tym patencie najciekawsze. Sęk w tym, że opisuje on obiektyw wyposażony w mechanizm stabilizacji optycznej obrazu, co w przypadku firmy takiej jak Olympus może budzić spore zdziwienie. Od lat wyposaża ona swoje aparaty w stabilizację matrycy, pracującą z dowolnym obiektywem, jaki do nich podłączymy – więc po co ta nagła zmiana?
Czysto hipotetyczna interpretacja wygląda następująco: Olympus wcale nie zamierza zrezygnować ze stabilizacji matrycy, a stabilizację optyczną dodaje w obiektywie po to, by zachęcić do jego kupna również użytkowników aparatów Panasonica. Wspólnie z Olympusem obie firmy tworzą bowiem system Mikro Cztery Trzecie, ale różnica między nimi polega na tym, że Panasonic postawił właśnie na stabilizację optyczną. Jeśli więc ktoś kupił aparat Panasonica, będzie wolał wybrać obiektywy Panasonica (choć konstrukcje Olympusa są w pełni kompatybilne), ze względu na to, że są one zazwyczaj wyposażone w stabilizację optyczną, której brakuje w samym “body” aparatu. Pozbawione stabilizacji obiektywy Olympusa z tej perspektywy wydają się gorszym wyborem, co może mieć wpływ na ich globalną sprzedaż. Być może wraz z wprowadzeniem nowego, stabilizowanego zoomu Olympusa ma się to zmienić…