Z jednej strony wydawałoby się, że Samsung należy obecnie do firm, które najgorliwiej promują system Android w swoich smartfonach, tabletach, a nawet notebookach. Z drugiej – wielu z nas zdążyło już zaszufladkować Tizena jako jeden z systemów przeszłości, systemów, które się nie przyjęły i o których można już na dobrą sprawę zapomnieć.
A jednak nie można, a nawet zdecydowanie nie warto. Nie warto po pierwsze dlatego, że koncernowi tej wielkości, co Samsung, nigdy do końca nie spodoba się podporządkowanie jednemu, narzuconemu z zewnątrz systemowi operacyjnemu (na dodatek nie azjatyckiemu). Oczywiście oficjalnie firma nigdy się do tego nie przyzna, w oficjalnych komunikatach mówi się raczej o prowadzeniu “polityki wielosystemowości”, w celu zachowania otwartości na różne możliwe scenariusze w przyszłości. Bardzo ważnym elementem tej polityki pozostaje zaś nadal Tizen.
Podstawową zaletą Tizena w porównaniu do Androida jest to, że opracowuje go Samsung (we współpracy z Intelem). Oczywiście jest to zaleta z punktu widzenia samego Samsunga, ale to w tym momencie nie ma znaczenia – liczy się przełożenie na fakty. A te są dość mocne – koreański producent co jakiś czas pokazuje ciekawe prototypy smartfonów pracujących pod systemem Tizen, no i musimy pamiętać, że jego trzy najnowsze smartwatch’e – Gear 2, Neo i Fit – również obsługiwane są przez ten system.
Teraz pojawiły się kolejne pogłoski, które szybko mogą zmienić się w fakty. Samsung w ciągu najbliższych tygodni ma wprowadzić nowe smartfony pracujące pod systemem Tizen na dwa bardzo ważne i duże rynki: rosyjski i indyjski. Jak tłumaczą eksperci, wybór nie jest przypadkowy – są to na tyle młode, rozwijające się rynki, że nadal ważniejsze są na nich możliwości urządzenia, a nie dostęp do jak największej liczby aplikacji. Po pod tym ostatnim względem Tizen nie ma oczywiście co z Androidem konkurować.
Jeśli debiut na rynkach rosyjskim i indyjskim będzie udany, urządzenia z systemem Tizen (niekoniecznie tylko Samsunga) mogą pojawić się również na innych światowych rynkach. Jak widać “wojny systemów” w urządzeniach mobilnych bynajmniej się jeszcze nie skończyły, raczej dopiero się rozkręcają…