Rzeczywiście, wersja dziennikarza brzmi dość wiarygodnie. Do tego “K” znajduje się na klawiaturze bardzo blisko litery “M”, więc byłbym w stanie w to uwierzyć. Z drugiej strony Aytac mógł równie dobrze chcieć sprawdzić na jak wiele może sobie pozwolić w stosunku do władzy. Zanim dziennikarz został skazany na 10 miesięcy za obrazę premiera, już wcześniej był zatrzymywany przez władze. Ostatnią okazją ku temu było podejrzenie o tym jakoby Aytac miał coś wspólnego z upublicznieniem tajnej rozmowy tureckich oficjeli na temat sytuacji w Syrii.
Informacje, do których Aytac dotarł w przeszłości pozwoliły na ponowną ocenę jeśli chodzi o rolę rządu Turcji w wydarzeniach, które w ciągu kilku ostatnich lat od nowa ukształtowały polityczną strukturę kraju.
Ciekawostką jest to, że premier Turcji jeszcze w marcu grzmiał, że wyrwie Twittera z korzeniami. Przez jakiś czas rząd nawet nakazał zablokowanie dostępu do serwisu na terenie całego kraju, jednak tureccy twitterowicze wykazali się pomysłowością i blokada okazała się nieskuteczna.