W pierwszym kwartale tego roku zostało wprowadzonych na rynek 56,3 miliona tabletów, podczas gdy w tym samym okresie w roku 2013 na rynku znalazło się 59 milionów tego typu urządzeń.
Jeszcze gorzej wyglądają statystyki poszczególnych marek
(dane przedstawiają
dystrybucję w tysiącach sztuk
):
Marka | 1 kwartał 2013 | 1 kwartał 2014 | Zmiana |
Amazon | 1 426 | 673 | -52,80% |
Apple | 19 490 | 16 350 | -16,10% |
Asus | 1483 | 1852 | 24,90% |
1785 | 990 | -44,60% | |
Lenovo | 168 | 2576 | 1432,90% |
Samsung | 9751 | 9942 | 2,00% |
Inne marki | 24868 | 23883 | -4,00% |
W sumie | 58 970 | 56 267 | -4,60% |
Ciężko na razie jednoznacznie określić przyczyny takiego stanu rzeczy. Eksperci przede wszystkim zwracają uwagę na fakt, że cały czas zwiększają się rozmiary smartfonów, a zwłaszcza phabletów. Wyświetlacze tego typu urządzeń mają już często ponad 6-calową przekątną, niemal taką samą, jak w popularnych, 7-calowych modelach tabletów. Kolejnym zjawiskiem, które narasta, jest coraz większa świadomość użytkowników, do czego tablety nadają się idealnie, a czego jednak na nich zrobić się nie da (lub się da, ale jest to niewygodne). Bywa więc tak, że po kupnie tabletu kolejne pieniądze wydawane są na… notebooka lub komputer stacjonarny.
NASZYM ZDANIEM
Jest stanowczo zbyt wcześnie, by mówić o rychłym końcu sprzedaży tabletów, jednak widać wyraźnie, że największy boom na tego typu urządzenia już przeminął. Rynek się stabilizuje, więc tablety muszą znaleźć na nim swoją trwałą niszę – inaczej znikną, tak jak kiedyś netbooki. Sądzę jednak, że do tego nie dojdzie, bardziej prawdopodobna jest “ucieczka w górę”, czyli coraz większa popularność tabletów o przekątnej ekranu równej i większej niż 10 cali.
Zdjęcie mężczyzn trzymających trumnę pochodzi z serwisu Shutterstock.