Przede wszystkim sensowna i prawdopodobna wydaje się informacja, że iWatch zadebiutuje równocześnie z iPhone’m 6. Premiery obu urządzeń spodziewamy się tuż po wakacjach, we wrześniu, zaś ich wspólny debiut oznaczać będzie z pewnością również daleko idącą integrację i dopracowaną współpracę telefonu i zegarka.
To jednak nie wystarczy, by iWatch zdominował rynek na podobieństwo iPhone’ów czy iPadów, dlatego Apple wyposaży go prawdopodobnie w naprawdę niezwykłe funkcje. Najważniejszą z nich ma być zaawansowany “czujnik zdrowia”, monitorujący znaaacznie więcej, niż samo tętno. Wśród podawanych przez niego informacji mają się znaleźć: poziom tlenu we krwi, poziom cukru we krwi (przydatny nie tylko dla cukrzyków), spalanie kalorii albo nawet rytm snu.
To nie wszystko, jeśli chodzi o hardware. Jak mantra w różnego rodzaju pogłoskach powtarza się motyw wygiętego ekranu dotykowego, wykonanego w technologii OLED. Co za tym idzie, może się okazać, że jest to ekran znacznie większy niż w obecnie produkowanych inteligentnych zegarkach.
Do tego dojdzie niezwykła funkcjonalność gadżetu Apple’a. Firma z jednej strony nawiązała współpracę z kilkoma amerykańskimi klinikami zdrowotnymi, aby dane zbierane przez czujnik zegarka mogły naprawdę zostać dobrze wykorzystane. To będzie coś znacznie większego niż kilka statystyk dla ciekawego użytkownika, to może być cały system usług medycznych, które są z tym związane. Czyli znów możemy mieć do czynienia z charakterystyczną dla Apple’a działalnością na kilku frontach równocześnie, tak jak to miało miejsce chociażby w przypadku iPoda i iTunes.
Duży nacisk położony jest jednak także na funkcje związane z aktywnością sportową i tu możemy spodziewać się bardzo daleko idącej współpracy z firmą Nike. Z tego zresztą względu Nike zrezygnowało z samodzielnej produkcji smartwatch’y.
Cena zegarka ma mieścić się w przedziale 200–230 dolarów, a spodziewany poziom sprzedaży to od 3 do 5 milionów sztuk… miesięcznie. Tak na marginesie – to więcej, niż liczba wszystkich sprzedanych obecnie smartwatch’y (wszystkich modeli!) w ciągu ostatniego roku.
NASZYM ZDANIEM
Już parę razy w ciągu ostatnich kilkunastu lat Apple zadziałało według podobnego scenariusza: inni producenci już wcześniej przedstawiali jakiś typ urządzeń, ale cieszyły się one umiarkowanym powodzeniem. A potem przychodziło Apple i przedstawiało światu iPoda, iPhone’a czy iPada – i nagle było już wiadomo, jak naprawdę takie urządzenie powinno wyglądać i działać, i czego oczekują po nim użytkownicy. A ci oczywiście doceniali ten fakt, manifestując to w najprostszy możliwy sposób: portfelami.
Mam cichą nadzieję, że teraz będzie podobnie. Bo z jednej strony już niemal każdy liczący się producent ma w swojej ofercie jakiegoś smartwatch’a, ale z drugiej tego typu urządzenia cieszą się na razie umiarkowanym powodzeniem. Chyba nikt nie trafił jeszcze idealnie w oczekiwania odbiorców, nikt nie pokazał, czym naprawdę ma być inteligentny zegarek, więc… znów trzeba liczyć na Apple’a.