Jak na tego typu urządzenie i wielce obiecujące możliwości, jakie ze sobą niesie (zwłaszcza pod względem mocy obliczeniowej), cena rzeczywiście nie jest wygórowana. Nic dziwnego, że maszyną zainteresowało się mnóstwo podmiotów, od NASA po NSA. Jedną z firm, która nabyła D-Wawe 2, był również Google, który uruchomił nawet specjalne laboratorium. mające przetestować ten komputer kwantowy z niespotykaną do tej pory skrupulatnością i dokładnością. I rzeczywiście, jedno z przeprowadzonych tam badań udowodniło występowanie wyjątkowo wyraźnych efektów kwantowych, co w końcu ostatecznie uzasadniło stosowane przez firmę D-Wave określenie “komputer kwantowy”.
Ale obecnie pojawiły się problemy – i to poważne. Jak na razie udowodniona wydajność D-Wave 2 wcale nie przewyższa zwykłych komputerów, co stawia pod znakiem zapytania nadzieje związane z tą technologią (nie wspominając już o wyrzuconych w błoto 15 milionach…). Ale problem jest tak naprawdę bardziej złożony: tak naprawdę nie jest nim brak jakiejś niezwykłej wydajności, a raczej – brak możliwości jej zaobserwowania.
Badacze wciąż mają nadzieję na zaobserwowanie zjawiska, które określają jako “przyśpieszenie kwantowe”, które rzeczywiście pozwoliłoby przenieść kwestię wydajności komputerów na totalnie wyższy poziom. Obliczenia, które zwykłym komputerom zajmują miesiące lub lata, byłyby dokonywane w ciągu ułamków sekundy. Niestety, tryb warunkowy jest w tym miejscu bardzo wskazany, bo tego cudownego “przyśpieszenia kwantowego” nie udało się na razie zaobserwować. Ale też – co podkreślają naukowcy – nie udało się też udowodnić, że taki proces nie zachodzi.
Wielu ekspertów uważa, że problem leży w samej architekturze komputera D-Wave 2, która nie pozwala mu się “wykazać”. Problem w tym, że nikt do końca nie wie, jaka zatem powinna być ta prawidłowa architektura…