Jak tylko wyszło na jaw, że Microsoft, Google, Dropbox i reszta internetowych gigantów została zmuszona do nieetycznej współpracy z amerykańską Narodową Agencją Bezpieczeństwa, w Internecie zawrzało. Teraz firmy te próbują ratować twarz, głośno się sprzeciwiając kontynuacji “polityki inwigilacji”.
Najgłośniejszym oponentem NSA stał się Microsoft. Krytykuje reformy dotyczące uprawnień agencji, twierdząc, ze są niewystarczające. Nie podporządkowuje się też nakazom domagającym się ujawnienia danych jego klientów przechowywanych w centrach danych znajdujących się poza granicami Stanów Zjednoczonych. A prawnicy Microsoftu zapewniają, że się nie ugną pod żadnymi naciskami.
Teraz radca prawny Microsoftu, Brad Smith, snuje czarne wizje, jeżeli żądania Microsoftu do władz nie zostaną spełnione. Wzywa do natychmiastowego zaprzestania gromadzenia prywatnych danych przez rząd USA. –
Do końca dekady będzie 50 miliardów urządzeń podłączonych do Internetu Rzezy na całym świecie. Ta sprawa nie traci, a zyskuje na ważności — twierdzi. Dodaje też, że władze powinny stosować się do praw, które tworzą. –
Chcę, by służby wykonywały swoją pracę efektywnie, ale zgodnie z literą prawa. Jeżeli nie jesteśmy w stanie tego osiągnąć, to czeka nas ponura przyszłość — twierdzi.
Uważa też, że należy się z tym pospieszyć. –
Prowadzimy firmę, która opiera się na zaufaniu klientów. Oferujemy świat, w którym nie powinieneś się obawiać trzymać danych w chmurze. Musisz mieć pewność, że te dane są nadal tylko twoje — oznajmia, sugerując, że działania NSA szkodzą firmie Microsoft i jej podobnym.