Jest się czego bać. A przynajmniej mają się czego obawiać sklepy internetowe, począwszy od gigantów w rodzaju Amazonu, aż po nieduże firmy-krzaki z jakimś darmowym szablonem sklepowym z WordPressa. Oczywiście na początku usługa trafiłaby na rynek amerykański, ale jeśli zyskałaby na popularności (czytaj: dokopała sklepom zarejestrowanym na terenie Stanów Zjednoczonych), to pewnie Facebook wprowadzi ją na całym świecie.
Analitycy przyznają przy tym, że charakter “medium socialnego” może okazać się ogromnym atutem kupowania właśnie za pośrednictwem Facebooka. To trochę jak zakupy w sklepie osiedlowym, w którym znamy już panią sprzedawczynię – bardziej przyjazna, swojska atmosfera, która pozytywnie wpływa na… liczbę kupowanych towarów.
Ale nie znaczy to, że to komercyjne przedsięwzięcie Facebooka skazane jest na sukces. W przeszłości bywało różnie, na przykład wprowadzane przez Facebooka wirtualne waluty cieszyły się – delikatnie rzecz ujmując – umiarkowanym powodzeniem. Poza tym jeśli Facebook sam zacznie sprzedawać produkty, może spowodować to odpłynięcie od niego reklamodawców. Straty mogą przewyższyć zyski, dlatego zarząd Facebooka stara się wchodzić na to nowe pole szczególnie ostrożnie.