Chociaż bardzo lubię baśniowe klimaty zupełnie wyleciała mi z głowy opowieść braci Grimm. Z łabędziami kojarzyła mi się wyłącznie bajka Kornela Makuszyńskiego “O królewnie Marysi, o czarnym łabędziu i o lodowej górze”. Dzięki temu odkrywanie fabuły gry sprawiło mi może większą przyjemność niż osobom zaznajomionym z prozą Grimmów.
Song of the Dark Swan zabiera nas do pięknego królestwa rządzonego przez dobrego króla i jego żonę. Kobieta cierpi na pewną tajemniczą przypadłość, która pozbawiła ją głosu. Wcielając się w rolę uzdrowicielki będziemy się starali jej pomóc. Podczas naszej wizyty na zamku dochodzi do porwania pierworodnego syna królewskiej pary, a główne podejrzenia padają na… samą królową, która zostaje oskarżona także o uprawianie czarów – czynności od lat zakazanej w królestwie. Zrozpaczony król wierzący w niewinność swojej żony prosi nas o pomoc w rozwiązaniu sprawy.
Podobnie jak w pierwszej części serii tak i tutaj do dyspozycji gracza zostanie oddany pomocnik. Nawet nie jeden, a aż trzy: wydra pomoże nam wyciągać trudno dostępne obiekty na podmokłych terenach, a jaskółka dosięgnie wszędzie tam, gdzie my potrzebowalibyśmy drabiny. Trzeci towarzysz (IMHO najlepiej zaprojektowany i posiadający nawet swój własny język) niech pozostanie tajemnicą.
Sama rozgrywka nie różni się od typowych gier przygodowych point & click. Poruszamy się po planszach (jest też opcja szybkiej podróży znacznie ułatwiająca grę) i szukamy obiektów, które pomogą nam popchnąć dalej fabułę. Nie ma tu łączenia przedmiotów w ekwipunku, ani standardowego prowadzenia dialogów z postaciami, tak jak ma to miejsce w typowych przygodówkach, ale nie znaczy to, że jest bardziej nudno. Wprost przeciwnie, studio zadbało o to, byśmy w niektórych zagadkach naprawdę ostro musieli wytężyć umysł. Zdecydowanie jest to najtrudniejsza gra Artifex Mundi z jaką miałam do czynienia. Oczywiście mogę mieć nieco spaczony pogląd na tą kwestię, gdyż podczas gry miałam stan podgorączkowy, ale polecam obejrzeć poniższy stream z rozgrywki – sami odpowiecie sobie na pytanie, czy taki poziom łamigłówek Was usatysfakcjonuje.
Jak już z pewnością zauważyliście gra – jak wszystkie tytuły Artifex Mundi – charakteryzuje się przepiękną, ręcznie rysowaną oprawą graficzną. 33 lokacje cieszą oczy (OK, obserwatorium z gigantycznym pająkiem raczej nie zachwyci graczy cierpiących na arachnofobię:P), zwłaszcza, że wiele elementów i postaci jest tutaj animowanych (zachwyciłam się trollem i czarnym łabędziem!). W porównaniu do pierwszej części twórcy zrezygnowali z modeli 3D i dzięki temu oprawa jest spójna. Do tego podczas gry towarzyszy podniosła, klimatyczna muzyka oraz przyzwoity dubbing. Jedyne do czego mogę się przyczepić to fakt, że nie wszystkie lokacje charakteryzowały się jednakowym poziomem wykonania – zauważyłam, że kilka plansz przypominało bardziej podmalowane na szybko concept arty.
Grim Legend 2: Song of the Dark Swan można przejść na upartego nawet w jeden wieczór. Mi główna kampania fabularna zajęła 4 godziny. Nie jest to wiele, ale po ukończeniu gry odblokowuje się też sympatyczny epizod z jednym z towarzyszy podróży, co dodatkowo wydłuża rozgrywkę. Mniej jest tu elementów z szukaniem obiektów z listy – zamiast tego mamy sekwencje, w których szuka się kształtów bądź też jednego typu przedmiotu np. polnych kwiatów. Nawet osoby, które nie przepadają za takimi elementami gry będą w stanie szybko się z nimi uporać. Zdecydowanie jest to jeden z bardziej przyjemnych tytułów polskiego studia – inspiracje baśniami braci Grimm to strzał w dziesiątkę!
Ocena: 85/100
Plusy:
+ Scenariusz inspirowany baśnią braci Grimm
+ Wymagający poziom łamigłówek
+ Oprawa audio-wizualna
Minusy:
– Nierówny poziom oprawy graficznej
– Zbyt wysoka cena
Tytuł: Grim Legends 2: Song of the Dark Swan
Producent: Artifex Mundi
Wydawca: Artifex Mundi
Platforma: PC (Windows, Mac)
Data premiery: 26.09.2014
Cena: 59,45 zł
Język: angielski