Brutalność w grach wideo, tak samo jak w kinie czy literaturze istniała zawsze i istnieć będzie, chociaż tak naprawdę to pierwsze medium potrafi zrobić z młodego, nieukształtowanego jeszcze umysłu największe szkody. Takie produkcje jak Manhunt czy Postal znieczulają na ludzkie cierpienie, sprawiają, że to co okrutne, zaczyna bawić. Mimo, że strzelanek nie brakuje na rynku twórcy w ostatnich latach wyraźnie odchodzą od zasady zabijania dla zabawy. Ratujemy galaktykę, staramy się wyswobodzić przyjaciół z rąk sadysty, walczymy z terrorystami o dobro naszego kraju itp. A nawet jeśli zdarzy nam się rozjechać gdzieś przechodnia, to nigdy nie stanowi to głównego celu gry, a jedynie element otwartego, swobodnego świata.
Hatred będzie zupełnie inne. Pozwoli nam wcielić się w zimnokrwistego antagonistę, pełnego nienawiści do całego świata. Jego głównym celem jest zabijanie niewinnych osób – rozstrzeliwanie, podpalanie, odrąbywanie głów, wysadzanie w powietrze.
Od takiej “rozrywki” odcina się jednak Epic Games – właściciel silnika Unreal Engine 4, na którym to oparty jest Hatred:
Staram się zrozumieć podejście Destructive Creations. Chcą się wybić, wejść ostro z przytupem na rynek, chcą pokazać swoją niezależność. Szkoda tylko, że zdecydowali się to robić w sposób, który jest pójściem na łatwiznę i który w świecie odbije się przede wszystkim negatywnym echem. Bo w dzisiejszych czasach gry nie są już tylko grami, o czym przypomina Adrian Chmielarz na swoim Facebooku:
“Czy symulator pedofila to również “tylko gra”? Czy symulator masakry z DLC w postaci różnych oskanowanych budynków szkolnych z całego świata to “tylko gra”? Czy manager Oświęcimia to “tylko gra?”
Hatred kierowany jest oczywiście tylko do graczy dorosłych, jednak nie mamy się co oszukiwać. Czy dojrzały gracz naprawdę będzie czerpał z tej gry jakąkolwiek przyjemność? Po nią sięgną głównie dzieci i młodzież oczarowana realitycznymi cut-scenkami epatującymi przemocą, których dawno w grach nie było. Sam tytuł zaś stanie się pożywką dla mediów masowych, które znów będą kręcić “dokumenty” o grach wideo stanowiących główne zło tego świata. Zamiast walczyć z głupim stereotypem gliwickie studio tylko przykłada do niego ręce.