Od czasu, kiedy na rynku pojawiły się systemowe aparaty bez lustra (tak zwane bezlusterkowce), jednym z koronnych kontrargumentów przeciwko tego typu konstrukcjom był brak wizjera optycznego. Rzeczywiście, prawdziwy wizjer optyczny to od początku jedna z największych zalet lustrzanek, tym bardziej, że w systemie TTL (światło wpada przez obiektyw, odbijane jest przez lustro do pryzmatu, a następnie do wizjera) użytkownik rzeczywiście ogląda w wizjerze to, co “widzi” aparat. Nie ma więc chociażby problemu z błędem paralaksy, występującym na przykład w wizjerach optycznych w aparatach kompaktowych.
Przede wszystkim jednak wizjer optyczny przez wiele lat przewyższał jakiekolwiek ekrany i ekraniki elektroniczne samą jakością obrazu. To trochę tak, jakbyśmy urządzili pojedynek prawdziwego okna i odpowiadającego mu rozmiarami telewizora – to, co naturalne, wygrywa bez problemu. A może raczej – kiedyś wygrałoby bez problemu? Dziś rozdzielczość dużych matryc montowanych w telewizorach potrafi zmylić niejednego już w przypadku Full HD, o 4K i nadchodzącym za nim 8K nie wspominając.
Podobny skok jakościowy dokonał się też w przypadku wizjerów elektronicznych montowanych w aparatach cyfrowych. Mógłbym w tym momencie wymienić już co najmniej kilka modeli, takich jak Olympus OM-D EM-1, Panasonic GH4, Samsung NX30 i NX1, Sony A77 i A7, w których po kilku sekundach całkowicie zapominamy, że mamy do czynienia z wizjerem elektronicznym.
Firmę Sony specjalnie wymieniłem na końcu, bo lustrzanki tej firmy (z półprzepuszczalnym, nieruchomym lustrem) już od kilku lat używają wizjerów elektronicznych. Na początku spokojnie można było to traktować jako ich słabość, ale obecnie? Współczesne wizjery elektroniczne, zwłaszcza te montowane w topowych modelach, o rozdzielczości przekraczającej 2 miliony punktów, są naprawdę niesamowite.
Ten trochę dłuższy niż zwykle wstęp prowadzi do ciekawej pogłoski, która pojawiła się w zazwyczaj nieźle poinformowanym serwisie Canon Rumors. Mówi ona, że już
następca modelu Canon EOS 700D (na obu zdjęciach) wyposażony będzie w wizjer elektroniczny
.
Nie wiadomo oczywiście jeszcze, czy jest to pogłoska prawdziwa, ale ja mogę już dziś powiedzieć, że mam taką nadzieję. W przypadku lustrzanek z tańszych linii Canona wizjery optyczne oparte na pseudopryzmacie lustrzanym są niezbyt duże, dość ciemne i nie pokazują też 1oo procent kadru. W przypadku wizjerów elektronicznych jest szansa na to, że wszystkie te ograniczenia zostaną pokonane, a także dojdzie wiele “zalet dodanych”, których żaden wizjer optyczny nie jest w stanie zaoferować. W wizjerze widać będzie znacznie więcej ważnych informacji, a przekazywany przez niego obraz (np. pod względem balansu bieli) będzie w pełni odpowiadał późniejszemu wyglądowi zdjęcia. W przypadku wizjera optycznego bywa z tym różnie.
Powiązane treści: