Najpierw łączymy Pavloka z dedykowaną aplikacją na naszym smartfonie, gdzie zaznaczamy nałogi, z którymi chcemy się uporać. Może to być obgryzanie paznokci, palenie papierosów, długie siedzenie w jednym miejscu, uzależnienie od Facebooka, spanie do południa w weekendy itp. Następnie decydujemy się na system kar. Tu do wyboru mamy nie tylko to kontrowersyjne “kopanie” prądem, ale też mocne wibracje, głośny alarm, kary finansowe lub udostępnianie na portalach społecznościowych naszych porażek.
Oczywiście sama bransoletka nie będzie wiedziała, kiedy np. palimy papierosy. Dlatego tu przyda się wsparcie znajomych, którzy – gdy przyłapią nas na gorącym uczynku – będą mogli zdalnie “wymierzyć nam karę”. Według badań przeprowadzonych przez twórcę bransoletki, złych nałogów będziemy w stanie pozbyć się już w 30-60 dni.
A co w momencie gdy w trakcie trwania “terapii” przestaniemy używać bransoletki? Z naszej karty kredytowej zniknie parę groszy.
Najtańsza wersja bransoletki na Indiegogo kosztowała 129 dolarów, jednak rozeszła się w mgnieniu oka. W zaledwie jeden dzień twórcy udało się zebrać wymagane 50 tys. dolarów! Najwyraźniej wiele osób skusiła wizja szybkiego pozbycia się nałogów. Urządzenie jest jednak dalej dostępne do kupienia w cenie 140 dolarów, a kampania potrwa jeszcze 29 dni.
Zastanawia mnie jedynie brak pokazania fizycznych rezultatów “terapii”. Zauważcie, że na nagraniu prezentującym “przemianę” jednego z testerów, nie pokazano żadnego efektu. Mamy jedynie słowa, że po prawie dwóch miesiącach użytkowania jego nogi stały się silniejsze niż przed terapią. Również kobieta malująca obrazy nie wypada dość wiarygodnie…