Z wyglądu Energy Mouse wygląda jak prosta, uniwersalna, bezprzewodowa mysz o czterech przyciskach. Jej obudowa została wykonana z gładkiego tworzywa sztucznego, natomiast boki oraz prawy dolny róg myszy został obłożony gumą pozwalającą na pewny chwyt. Urządzenie o wymiarach 108 x 65 x 33 mm ma symetryczną konstrukcję. Bez problemu mogą z niej korzystać zarówno osoby prawo jak i leworęczne. Mysz nie należy do najlżejszych (120 gramów), ale też dzięki temu prowadzi się ją pewnie i stabilnie. Jako wielbicielce dużych gryzoni, Energy Mouse zdecydowanie mi podpasował.
Na spodzie urządzenia znajdziemy cztery teflonowe ślizgacze, włącznik oraz miejsce, do którego zaczepimy nano odbiornik USB. Z przodu znajdziemy port micro USB pozwalający nam ładować akumulator myszki, natomiast z tyłu usytuowany jest… port USB. Teraz czas właśnie opisać najciekawszą funkcję gryzonia.
Energy Mouse posiada solidny – jak na myszkę – akumulator o pojemności 2700 mAh. Parametr ten byłby kompletnie absurdalny gdyby nie fakt, że energią z myszki możemy swobodnie się dzielić z naszymi urządzeniami elektronicznymi. Innymi słowy – otrzymujemy tu zatem funkcjonalność powerbanku! Jeśli często podróżujemy z laptopem, tabletem, smartfonem czy innymi urządzeniami mobilnymi Energy Mouse pozwoli nam zaoszczędzić trochę miejsca w torbie. Oczywiście 2700 mAh to nie dużo w porównaniu do największych banków energii, ale w awaryjnych sytuacjach będzie jak znalazł.
Proces ładowania jest bezproblemowy. Wystarczy połączyć urządzenia kablem USB/mini USB dołączonym do zestawu i wcisnąć przycisk z symbolem energii znajdujący się na górze myszki. Mojego Samsunga Galaxy S3 (2100 mAh) gryzoń naładował do pełna w niecałe dwie godzinki i tyle samo czasu zajęło naładowanie myszki do pełna. Fajną sprawą jest rezerwa, dzięki której mysz nie odda nigdy ostatnich 10% swojej mocy. Tym samym możemy ją zostawić podłączoną do mobilnego urządzenia bez obaw, że wyczerpiemy do końca jej energię. A skąd będziemy wiedzieć ile mocy posiada jeszcze nasz gryzoń? W górnej części myszy, tuż przy przycisku włączającego tryb powerbanku znajdziemy cztery diody LED, które symbolizują nam określone progi mocy akumulatorka (100-75%, 75-50%, 50-25% i 25-5%). Od czasu naładowania mojego smartfona Energy Mouse pokazywał mi nieprzerwanie stan 25-5% baterii przez 15 dni- dopiero po tym okresie podładowałam mysz ponownie. Jak na mój gust – wynik rewelacyjny. Producent twierdzi, że jeśli nie będziemy używać funkcji powerbanku myszka powinna wytrzymać nam na jednym ładowaniu
aż 18 miesięcy
– niestety tego nie byłam już w stanie zweryfikować.
Moje wrażenia z użytkowania tego sprzętu były więcej niż pozytywne. Myszka dobrze leżała w dłoni, była cicha i nie musiałam wciąż pamiętać o jej ładowaniu. Może troszkę żałowałam, że nie ma większej liczby przycisków i zmiany rozdzielczości (jest tylko stałe 1200 DPI), ale z drugiej strony to nie jest przecież produkt dla graczy. Na podkładkach i biurku śmigała aż miło, jedynie z na bardzo wypolerowanych powierzchniach sensor trochę się gubił. Nie sądzę, by za cenę poniżej 100 zł można było dostać na rynku powerbank i bardziej funkcjonalną mysz.
Plusy:
+ Powerbank i mysz w jednym!
+ Długi czas pracy na jednym ładowaniu
+ Ergonomia i wygoda użytkowania
+ Niska cena
Minusy:
– Przydałyby się choć dwa przyciski więcej
– Sensor lekko gubi się na gładkich, mocno wypolerowanych powierzchniach
Dane techniczne podane przez producenta:
- Liczba przycisków – 4
- Rozdzielczość – 1200 DPI
- Akumulator – litowo-polimerowy o pojemności 2700 mAh
- Łączność – bezprzewodowa 2,4 GHz
- nano odbiornik USB
- dostępna w czterech kolorach: srebrnym, niebieskim, czerwonym i różowym
- Cena – od 69,99 zł.